"Super Express": - Głównym celem twórców nowego projektu ustawy medialnej jest odpolitycznienie mediów. Zgadza się pan?
Bronisław Wildstein: - Politycy z pewnością są problemem, bo usiłują media publiczne przejąć bądź zniszczyć. Rządząca dziś partia jest w bardzo dobrych układach z mediami prywatnymi i usiłuje zmarginalizować media publiczne. Czymś skandalicznym jest to, że premier rządu wzywa obywateli do niepłacenia obowiązkowej daniny czy też oficjalnego podatku, jakim jest abonament. Gdy opowiadam o tym na zachodzie Europy, nie wierzą mi i mówią, że po prostu jestem zbyt krytyczny wobec rządu. Choć politycy są problemem mediów publicznych, całkowite odcięcie się od nich nie jest właściwym rozwiązaniem. Dziś stoimy przed niebezpieczeństwem przekazania mediów określonym grupom interesu, a konkretnie - części środowisk twórczych.
Przeczytaj koniecznie: Dworak: TVP wymaga większej reformy
- Dlaczego właśnie one stanowią tak poważne zagrożenie?
- Polityków wybieramy na określony czas, a potem ich odwołujemy. Jesteśmy w stanie ich jakoś rozliczyć, i muszą brać to pod uwagę. Natomiast grupy interesów, jak twórcy czy dziennikarze, w ogóle się z nami nie będą liczyć. Gdy słyszę hasło "projekt obywatelski", chce mi się śmiać. Bo jest to przeciwstawienie obywateli polityce. A czym jest polityka, jeśli nie przestrzenią działania obywateli, w której powinni się najpełniej realizować? Przejmując media, twórcy otrzymają to, czym z racji swego zawodu są najbardziej zainteresowani. W ten sposób dostaną kawałek państwa na własność. Nie zdziwię się, jeśli niektórzy producenci będą finansowani z pieniędzy publicznych.
- Ale przynajmniej nowe władze TVP nie będą tak stronnicze, jak dziś.
- Dziś najbardziej bezstronne na naszym rynku mediów elektronicznych są media publiczne. Istnieje zagrożenie, że zostaną zmarginalizowane. Wprawdzie telewizją rządzi koalicja polityczna, ale na tle rynku mediów jest ona bardzo słaba - dużo silniejsze są media komercyjne. Ta koalicja wprowadza jednak pewną równowagę w polskim pejzażu medialnym.
- Po co nam telewizja publiczna, skoro kanały tematyczne radzą sobie znacznie lepiej?
- Tak samo można spytać - po co nam ogólna edukacja, po co nam Ministerstwo Kultury? Dlaczego państwo ma tę kulturę utrzymywać? Na całym świecie, również w ultraliberalnych gospodarczo państwach, istnieją media publiczne. Wyjątkiem jest Nowa Zelandia, jednak i tam chcą teraz media publiczne przywrócić, bo pomysł ich sprywatyzowania zupełnie nie wypalił. Telewizja - przynajmniej teoretycznie - jest instytucją, która wspomaga kulturę narodową i pełni szeroko pojętą funkcję edukacyjną. Telewizje prywatne nie przejmą tej funkcji.
Bronisław Wildstein
Prezes zarządu Telewizji Polskiej w latach 2006-2007, publicysta "Rzeczpospolitej"