A było tak: przychodzi Donald Tusk do programu Tomasza Lisa. I to przychodzi w glorii chwały, bo w sobotę został wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej. Cokolwiek by mówić - wielka sprawa. W końcu bowiem Polak będzie pełnił jedną z najważniejszych funkcji w Unii Europejskiej. Można, oczywiście, dyskutować, czy to stanowisko daje we Wspólnocie jakąś realną władzę i samodzielność czy nie. Niemniej prestiżowo to na pewno sukces. No więc wchodzi premier do studia, a tam publiczność wstaje z miejsc, klaszcze i intonuje gromkie "Sto lat!". Donald Tusk jest wzruszony, redaktor Lis umywa ręce i mówi, że ci klakierzy to nie od niego.
Niby oglądam program publicystyczny, ale na ekranie atmosfera niczym z partyjnego wiecu. Nie przypadkiem zresztą, bo jak się okazało - wśród publiczności całkiem sporo warszawskiej młodzieżówki PO. Lis tłumaczył na swoim portalu, że "gośćmi w studiu byli wyłącznie ci, którzy wysyłali SMS-y", ale chyba kiepsko z publicznością, skoro platformerska młodzież bywa tam regularnie, co przyznała jej czarująca przedstawicielka Kinga Gajewska. Redaktor oburzał się też, że kiedyś Kaczyński zwoził do jego programu swoich zwolenników autokarami, żeby dobrze wypaść, co miało być "urocze w swej nie-spontaniczności".
Za to poniedziałkowa heca u Lisa to już podobno zupełnie inna historia. "To naprawdę podnoszące na duchu, że normalni ludzie mają w głębokim poważaniu ujadanie PiS-owskich propagandystów, że uznają, iż europejski awans premiera to sukces Polski oraz że chcą swym odczuciom dać wyraz" - przekonywał gospodarz programu. Jaka to jednak spontaniczność, skoro wspomniana Gajewska anonsowała na Facebooku, że zbiera silną ekipę, ma trochę wolnych miejsc na widowni i zrobi Tuskowi takie przywitanie, że "PiS-owi szczęka opadnie!". Trudno mi jakoś uwierzyć, że autorzy programu nic o tych planach nie wiedzieli. Wygląda więc na to, że ci "normalni ludzie" w studiu są jak "zielone ludziki" Putina na Krymie. Mam zresztą wrażenie, że taka manifestacja czołobitności, uniżenia i obciachowego entuzjazmu wobec Donalda Tuska mogła się zdarzyć chyba tylko u Lisa. I tylko w jego programie rozmowy z premierem wyglądają, jak wywiady z prezesem Kaczyńskim robione przez jego bezkrytycznych "niepokornych" z prawicowych mediów. Niepokorność Lisa jest równie uderzająca.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail