Pierwsze zmiany w rządzie zostaną dokonane pół roku po jego powstaniu. Decydujący nie będzie jednak klucz merytoryczny, ale… europejski. Kilkoro ministrów chciałoby swoje stanowiska i pensje wypłacane w złotych zamienić na mandaty w PE i tysiące euro. W tym kontekście wymienia się przede wszystkim Bartłomieja Sienkiewicza (63 l.), Krzysztofa Hetmana (50 l.), Borysa Budkę (46 l.), Katarzynę Kotulę (47 l.), Paulinę Hennig-Kloskę, ale też wiceministrów Krzysztofa Śmiszka (45 l.), czy Joannę Scheuring-Wielgus (52 l.). - Problem z premierem Tuskiem jest taki, że nigdy nie można być pewnym ostatecznego rozstrzygnięcia zanim ono nastąpi. Potrafi zmienić zdanie nawet w ostatniej chwili – słyszymy od polityka PO, który prosi o zachowanie anonimowości.
Motywacja unijna jest najbardziej istotna, ale wcale nie jedyna. - Z pracą w rządzie pożegnają się ci, których uznam, jako premier, że z jakichś powodów nie wykorzystali optymalnie tych kilku miesięcy - zapowiedział Prezes Rady Ministrów. I w tym kontekście można usłyszeć o Czesławie Siekierskim (72 l.), który z umiarkowanymi sukcesami kieruje resortem rolnictwa, ale też o Dariuszu Wieczorku (57 l.), ministrze nauki, który ponoć od początku nie należał do faworytów premiera. Z naszych informacji wynika, że Donald Tusk przy okazji rekonstrukcji będzie też chciał delikatnie uszczuplić skład całego rządu. Plotki na ten temat wywołują popłoch w bardzo licznych szeregach ministrów. Im gorszy wynik KO i całej rządzącej koalicji w wyborach do Parlamentu Europejskiego tym bardziej radykalne mogą być ruchy szefa rządu.