"Super Express": - Donald Tusk wsiada do specjalnego autobusu i będzie robił kampanię, jeżdżąc po kraju. Ciekawe, czy jego kierowca umie jeździć slalomem między dziurami...
Piotr Semka: - To pomysł pod tytułem "Możecie zobaczyć premiera w waszym miasteczku i wiosce". Podejrzewam, że może się to odbywać w formule komediowej. Gdzieś przed wjazdem do danej miejscowości będzie czekać limuzyna z panem premierem, następnie przesiądzie się on do autobusu, którym wjedzie na rynek, żeby odbyć show.
- Nie zobaczymy więc w telewizji premiera i jego autobusu podczas spotkań z wyborcami na trasie?
- To już jest pole do popisu dla dziennikarzy, żeby jechali szlakiem "tuskobusu" i sprawdzili, czy premier rzeczywiście jeździ nim po całej Polsce, czy też jest to robione na zasadzie takiego "doskoku". O ile jednak się nie mylę, Donald Tusk wciąż porusza się limuzyną.
- Zamiast podróżować autobusem po kraju, zjadł wczoraj rano śniadanie z siatkarzami. Czyli jednak słomiany zapał?
- Wie pan, każdy polityk musi jakoś rozdzielić swoje siły, a co dopiero premier. Liderzy opozycji są w o wiele lepszej sytuacji.
- Na pokładzie poza premierem znajdują się też niektórzy ministrowie. Ma to być takie tymczasowe centrum dowodzenia państwem.
- Takie tournée ma sens tylko wtedy, gdy polityk wyjeżdża ze stolicy na długie tygodnie i bus ma mu zapewnić jak największy komfort na ten okres. Ale tu mówimy o premierze, który z racji sprawowanego urzędu i nawału obowiązków musi być ciągle w stolicy. Dlatego ma do dyspozycji znacznie szybszy od autokaru samolot, helikopter czy limuzynę.
- W Stanach Zjednoczonych kandydaci na prezydenta też objeżdżają swój kraj.
- Tam wynajmują nawet specjalne pociągi wyborcze z propagandzistami i przedstawicielami młodzieżówki. W trakcie wizytowania kolejnych miejscowości polityk - żeby zyskać na czasie - przemawia z tylnej części autokaru. Tutaj tego nie widzę. Ja premiera nie ganię za ten "tuskobus", bo kampania rządzi się własnymi prawami. Ale normalne to chyba nie jest.
- Już na początku trasy premiera spotkały niespodzianki...
- To prawda. Ostatnimi czasy przybyła mu pewna grupa młodych ludzi, mająca dużo inwencji, czasu i energii, którą do siebie bardzo zraził. To kibice. Czekali na niego na rynku w Chełmży, gdzie zakłócili mu show, trzymając spokojnie transparent krytykujący premiera.
- Więc może to jednak oznaka odwagi ze strony premiera Tuska, że się wystawia na taką krytykę?
- I co z tego? Tylko Kim Ir Sen siedzi w swym pałacu w Phenianie, z którego się nie rusza na krok. Nie przesadzajmy, to żadna odwaga.
- Podobno Jan Krzysztof Bielecki doradził premierowi ten pomysł. Donald Tusk uwierzył jego opiniom, że jeżeli nie ruszy się z Warszawy i Sopotu w kraj, to przegrają wybory. Z poparciem dla PO jest już tak źle?
- Bielecki pewnie wciąż pamięta, jak w 1991 roku jego Kongres Liberalno-Demokratyczny twierdził, że będzie najsilniejszą partią w Sejmie, a tymczasem w ogóle się tam nie dostali. Ale zgadzam się z nim. Platforma musi się ruszyć. Niech popatrzy na Palikota i się zastanowi, dlaczego nie jest tak widoczna i skuteczna jak on.
Piotr Semka
Publicysta "Rzeczpospolitej"