"Super Express": - Media piszą o aferze PSL, ale może to bardziej afera PO bądź partii rządzących?
Tomasz Wróblewski: - PSL nie jest wyjątkiem. To błąd systemowy naszej polityki. Walutą w płaceniu za poparcie polityczne stały się pieniądze i stanowiska. Poparcie np. na Dolnym Śląsku Tusk uzyskuje, dając pracę swoim ludziom, którzy kontrolują tamtejsze urzędy i spółki Skarbu Państwa, samorządy... I dzięki temu może być pewien, że jego decyzje wejdą w życie.
- I zapewnia to rozdawnictwem.
- Wskazuje osobę, ta osoba wskazuje kolejne i tak dalej. Dlatego wymiana jednego urzędnika Ministerstwa Skarbu wywołuje później cały łańcuszek zmian prezesów spółek, dyrektorów, kierowników. To ludzie przypadkowi, gdyż premier chce mieć w tych miejscach ludzi zaufanych. Tusk nie ma zaufanych ekspertów od gazu czy ropy. Ma zaufanych polityków. Oni mają rodziny, znajomych. I państwo obrasta w łańcuszek zależności. Partie konsoliduje rozdawnictwo stanowisk. Często kuriozalne.
- To znaczy?
- Do ostatniej chwili odbywają się gonitwy po korytarzach Ministerstwa Skarbu, przetargi komu da stanowisko. Minister prowadzi swój własny przetarg, kto z nominantów zapewni więcej stanowisk jego ludziom. Przy okazji wskazania prezesa Wirtha na szefa KGHM nie dyskutowano już nawet o nim. Rozprawiano, ilu ludzi ministra zechce umieścić u siebie i czy ktoś da więcej miejsc we władzach spółki.
- Premier Tusk zapowiada, że będzie walczył z rozdawaniem stanowisk. I zaczyna od rozdawania stanowisk w nowym komitecie...
- To jakaś pomyłka. Pomoże prywatyzacja, a nie komitety nominacyjne. Przecież na końcu i tak będzie siedział premier, który musi obsadzić swoich ludzi na iluś stanowiskach. I jego ludzie swoich ludzi... Argument, że państwo musi zachować kontrolę nad branżami strategicznymi, da się zbić. Do tego wystarczą zapisy, tak jak w USA, że w danej branży nie można sprzedać większości udziałów bądź podnosić cen bez zgody rządu. Własność państwa zawsze skończy się rozdawnictwem stanowisk.
- Premier Tusk będzie w stanie poświęcić prezesa Kiliana z PGE albo byłego ministra Grada, żeby pokazać, że odcina się od takich praktyk?
- Nie sądzę, gdyż w ten sposób przyznałby, że system, który firmował, był nieczysty. Sądzę, że raczej to się znów rozmyje - do czasu kolejnej afery.
Tomasz Wróblewski
Redaktor naczelny "Rzeczpospolitej"