Andrzej Stankiewicz: Tusk może patrzeć tylko w lewo

2011-06-14 4:00

Co wynika z wystąpienia Tuska i sobotniej konwencji PO - komentuje Andrzej Stankiewicz z Newsweeka.

"Super Express": - O czym świadczą transfery polityków lewicowych do PO? Bądź deklaracje premiera w rodzaju "nie będziemy klęczeli przed księdzem" albo że projekt o związkach partnerskich można "wziąć na tapetę"? Platforma to już partia centrolewicowa?

Andrzej Stankiewicz: - Unikałbym takich łatek. Te deklaracje i gesty to ewidentnie próba uwiedzenia elektoratu lewicowego przed wyborami. Platforma patrzy na sondaże i widzi, że PiS ma bardzo twardy elektorat, który sięga od 25 do 30 procent. To są ludzie, których Platforma w żaden sposób nie pozyska. Dlatego w trakcie kampanii jedyny kierunek, w który może patrzeć, to ten na lewo. Dziś PiS się raczej, zamyka niż otwiera, więc z politycznego czy programowego punktu widzenia Tusk nie musi rozszerzać partii. Ten zwrot na lewo ma mu dać kilka dodatkowych punktów w wyborach i pozwolić zachować władzę tak, aby koalicja PO z PSL przetrwała bez potrzeby rozszerzania jej o SLD.

- To by znaczyło, że Donald Tusk to człowiek bez poglądów?

- Po prostu bardziej kieruje się słuchem społecznym. Ale oczywiście ma poglądy. Jest socjalliberałem, czyli zwolennikiem gospodarki liberalnej z jakimś elementem opieki państwa nad słabszymi. Dość sceptycznie podchodzi do Kościoła i jego hierarchów, ale uznaje rolę tej instytucji jako pewnej wspólnoty społecznej czy narodowej. Wątpię też, by w głębi ducha popierał małżeństwa homoseksualne. Gdyby chciał związków partnerskich, to w ciągu czterech lat rządów na pewno by je zalegalizował. Gdyby chciał, żeby komisja majątkowa zwracająca grunty Kościołowi zakończyła swą działalność, to tak by się stało na początku jego rządów, a nie parę miesięcy temu pod naciskiem lewicy. Tej dzisiejszej wolty na lewo nie dyktuje mu serce, tylko kalkulacja polityczna.

Przeczytaj koniecznie: Ziobro: Kluzik z Tuskiem robią ludzi w balona

- Która droga jest na dłuższą metę bardziej opłacalna? Partii pragmatycznej i rozmytej ideowo, jak PO? Czy tej z mniejszym poparciem, ale bardziej spójnej i konsekwentnej programowo, jak PiS?

- Tak na zdrowy rozum to bardziej opłacalna jest droga Platformy. To ona jest coraz szersza, ma wysokie sondaże i bardzo sprawnego socjotechnicznie lidera. Jest on w stanie wygrać te wybory i zostać pierwszym premierem w III RP, który zachowa władzę. Platforma jest skuteczniejsza od PiS. Ale Kaczyński jest bardziej wiarygodny w tym, co robi, bo konsekwentnie trwa przy swoich poglądach. A nawet się radykalizuje i "odstrzeliwuje" polityków, którzy schodzą z tej drogi.

- Czy można powiedzieć, że premier - w odróżnieniu od prezesa PiS - robi politykę tak jak np. Partia Demokratyczna w USA? Skutecznie rozszerza partię o rozmaite nurty i dostosowuje swój przekaz do szerokich warstw społecznych, starając się żadnej nie urazić.

- Polskie realia są zupełnie inne. Poczynając od sposobu kształtowania partii. W USA struktura partyjna jest bardzo luźna i ludzie o dużym potencjale, charyzmie mogą się bardzo szybko przebić dość wysoko. Jak Barack Obama. W Polsce ta struktura jest zhierarchizowana. Tusk rządzi partią jednoosobowo i dobiera sobie tego, kto mu się podoba. Transfer Kluzik-Rostkowskiej był odgórny - to Tusk go sobie zażyczył. W USA politycy wyrastają od dołu. To partia ich wynosi do władzy i wtedy mają już za sobą bardzo silne poparcie dołów partyjnych. Wystawienie Kluzikowej czy Arłukowicza na pierwszych miejscach spowoduje niesłychany opór lokalnych działaczy.

Andrzej Stankiewicz

publicysta "Newsweeka"