Tomasz Sygut: Tusk ma szczęście. Ma Kaczyńskiego

2010-08-10 8:30

Jarosław Kaczyński mówiący głosem Antoniego Macierewicza to największy prezent, jaki w trudnym okresie przedwyborczym mogła dostać od opozycji Platforma Obywatelska. - Całą naszą pracę z kampanii szlag trafił. Tusk może już zacierać ręce - mówią przedstawiciele centrowego skrzydła PiS. Nie mogą zrozumieć, dlaczego prezes obrał kurs na samozniszczenie i oddał PO mecz walkowerem.

To banał, ale PO jest dziś silna słabością opozycji. Lewica dopiero rozpoczęła marsz do lepszego jutra, zaś PiS robi wszystko, by rozmienić się na drobne. Można śmiało obstawiać, że wrzucając kartkę do urny w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych, wielu Polaków znów wybierze "mniejsze zło". Oni boją się krzyczącego człowieka, który odgrzewa demony przeszłości i nie potrafi z klasą przyjąć do wiadomości wyniku demokratycznych wyborów.

Rozumiem ogromne emocje, jakie po stracie bliskich targają Jarosławem Kaczyńskim. Po ludzku mu współczuję. Jednak przenoszenie ich do debaty politycznej szkodzi. Debacie, Kaczyńskiemu i nam wszystkim. Jeśli prezes nie potrafi sobie poradzić sam ze sobą, nie poradzi sobie z kierowaniem największą partią opozycyjną.

W ostatnich latach prawicowi publicyści rozpływali się nad rzekomym politycznym geniuszem Kaczyńskiego. Panowie, gdzie on się teraz podział?! Nie trzeba być wybitnym analitykiem, by wiedzieć, że sukces gwarantowało PiS utrzymanie kursu sprzed wyborów. Partii spokojnej, nieodpowiadającej na zaczepki, tylko merytorycznie punktującej rząd. Zamiast tego Kaczyński poszedł na wojnę. A PO znów się cieszy...