Donald Tusk wróci do polskiej polityki... i co dalej? Czy Platforma pod rządami byłego premiera ma szansę, by odzyskać dawną świetność? Nad kwestią głośno (i kilkukrotnie) zapowiadanego wielkiego powrotu pochyla się Igor Zalewski. Publicysta zauważa, że potrzeba zmian w PO jest oczywista. Pytanie tylko, czy Donald Tusk będzie antidotum na wszystkie bolączki i zamiast pomóc, nie zaszkodzi. W felietonie Zalewski wymienia powody, dla których właśnie taki scenariusz mógłby się ziścić.
Co jest bardzo blisko
Kolejny – tym razem pewny – powrót Donalda Tuska do krajowej polityki skończył się jak wszystkie poprzednie. To znaczy nie nastąpił. Tuska jak nie było, tak nie ma. Ale faktycznie istnieje coraz większa presja na niego by zrobił ten krok. To znaczy wsiadł na mitycznego białego konia z okładki „Polityki”, przygalopował i stanął na czele Platformy Obywatelskiej. Ci którzy go do tego namawiają – to znaczy weterani PO oraz związani z Platformą intelektualiści, artyści i dziennikarze wspominający z rozrzewnieniem stare dobre czasy – wierzą, że sama obecność Tuska odmieni rzeczywistość.
Potrzeba zmian na szczytach PO jest oczywista. Bory Budka zwyczajnie nie daje rady. Ale czy właśnie Tusk jest tym kogo potrzebuje „największa partia opozycyjna”? Tu tutaj mam wątpliwości. Po pierwsze Tusk jest bardzo wygodnym przeciwnikiem dla rządzącej prawicy. Już w czasach wyborów prezydenckich w sztabie Andrzeja Dudy marzono, by to właśnie Tusk stanął w szranki. Ponieważ tak się nie stało w arsenałach wciąż się kurzą niewykorzystane propagandowe pociski pełne haseł o polityku uległym wobec Niemiec, ulubieńcu Merkel, który podwyższył Polakom wiek emerytalny i zagarnął ich filar emerytalny.Ale to nie wszystko. Po drugie i chyba najważniejsze Tusk to polityk spełniony i – w efekcie – rozleniwiony. Tymczasem głównym paliwem polityka jest ambicja i głód sukcesów. W 2007 roku to lewica w trybie alarmowym ściągnęła z emerytury Aleksandra Kwaśniewskiego. Rezultat był znikomy, a właściwie żaden. Ci którzy wierzą w magiczny wpływ Tuska powinni pamiętać o powrocie Kwaśniewskiego.
I wreszcie wiek. Pod nieobecność Tuska wyrosło całe pokolenie młodych wyborców, dla których Tusk nie jest żadną legendą tylko dziadersem. A przynajmniej starszym panem, który z niczym się nie kojarzy. Dlatego operacja „ściąganie Tuska” przypomina trochę opowieść o Koziołku Matołku, który błąkał się po całym świecie szukając tego, co jest bardzo blisko. Wszak Platforma ma pod nosem Rafała Trzaskowskiego, który w wyborach prezydenckich osiągnął doskonały rezultat i jest po prostu naturalnym kandydatem na lidera PO. Przemawia za nim wiek, ambicja, głód sukcesów, a zarazem spore już doświadczenie w pierwszoligowej polityce. Z jakichś powodów PO nie chce uznać tej oczywistej oczywistości tylko bawi się w importowanie Tuska. Z tego będą raczej kłopoty niż sukcesy.