Tusk da zarobić kumplom

2017-03-13 3:30

Nie tylko Donald Tusk (60 l.) zarobi gigantyczne pieniądze jako unijny urzędnik. Nowego-starego przewodniczącego Rady Europejskiej otacza w Brukseli wierna świta, która stała przy nim jeszcze za czasów jego rządów w Polsce. Dzięki temu koledzy Tuska w UE mogą liczyć na wynagrodzenie, o jakim w naszym kraju mogli tylko pomarzyć.

Gabinet Tuska w Brukseli liczy ponad 30 osób. Były premier, obejmując szefostwo nad RE w grudniu 2014 r., pociągnął za sobą swoich zaufanych doradców, którym dał unijne stanowiska. I tak Piotr Serafin (43 l.), sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, zdobył stanowisko szefa gabinetu przewodniczącego RE. Paweł Graś (53 l.), rzecznik rządu Tuska i były sekretarz generalny PO, został starszym doradcą do spraw polityki i komunikacji odpowiedzialnym m.in. za kontakty z Parlamentem Europejskim. Z kolei Łukasz Broniewski (37 l.), szef gabinetu politycznego premiera Tuska, został w Brukseli szefem kancelarii przewodniczącego Tuska. Nic nie wskazuje na to, żeby Tusk tych dobrze znanych sobie ludzi wymienił po objęciu drugiej kadencji w RE. A unijne stanowiska to nie tylko konkretna pozycja, ale też konkretne zarobki. Sam Tusk za kolejne 2,5 roku w fotelu szefa Rady Europejskiej zainkasuje 3,3 mln zł. Nie gorzej wyglądają pensje jego doradców. Łukasz Broniewski podczas pierwszej kadencji Tuska zarabiał ok. 24 tys. zł miesięcznie, czyli za kolejne 2,5 roku pracy otrzyma 720 tys. zł. Druga kadencja Tuska pozwoli Pawłowi Grasiowi zainkasować 960 tys. zł - ok. 32 tys. zł miesięcznie. Najlepiej wygląda jednak wynagrodzenie Piotra Serafina. Unijny ekspert otrzymywał co miesiąc ok. 61 tys. zł. Dodatkowe 30 miesięcy w Brukseli pozwoli mu zatem zarobić 1,8 mln zł.

Zobacz: Niemcy zawiedzeni po wygranej Tuska: Polska się zemści