Jerzy Buzek, przewodniczący Parlamentu Europejskiego

i

Autor: Jakub Orzechowski

Jerzy Buzek: Tusk byłby dobrym szefem Komisji Europejskiej

2013-05-30 13:49

- Był pan pierwszym Polakiem, który objął wysokie unijne stanowisko. W przyszłym roku za stery Komisji Europejskiej chwyci Donald Tusk? - Jest to możliwe. Donald Tusk jest na krótkiej liście kandydatów do tej funkcji. Co za tym przemawia?

- Był pan pierwszym Polakiem, który objął wysokie unijne stanowisko. W przyszłym roku za stery Komisji Europejskiej chwyci Donald Tusk?

- Jest to możliwe. Donald Tusk jest na krótkiej liście kandydatów do tej funkcji. Co za tym przemawia? Dał się poznać jako osoba świetnie nawiązująca kontakty i potrafiąca skupić wokół ważnych problemów część krajów i rządów Unii. Dzisiaj wysoko ocenia się także Polskę jako stabilny kraj z dobrą gospodarką.

- Wpływowe kraje Unii zgodzą się, by tak prestiżową funkcję objął ktoś spoza strefy euro? Może Tuskowi zaproponują stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej?

- To, że nie mamy euro, może być naszym atutem. Polska deklaruje bowiem gotowość wejścia do strefy euro. A nominacja dla Tuska oznaczałaby, że strefa euro nie zamyka się na inne kraje, że jest to klub otwarty, że UE jest nadal zwarta i stanowi jedność. Zamykanie możliwości obsady kluczowych stanowisk przed niektórymi unijnymi krajami nie byłoby dobrym sygnałem.

- Naprawdę pan wierzy w to, że Donald Tusk ma szanse?

- Polska dysponuje znaczącymi nazwiskami. Wśród nich jest nazwisko premiera. Często o tym słyszę. Po 6 latach doświadczeń na odpowiedzialnym politycznie stanowisku w Polsce Tusk jest dzisiaj dobrym polskim kandydatem. I widzą to także europejscy przywódcy. Właśnie dlatego wymieniają jego nazwisko. Objęcie przez premiera Tuska tej funkcji byłoby też szansą dla Polski, oznaczałoby wzrost znaczenia kraju i wzrost wpływów.

- Donald Tusk jest w stanie przekonać Polaków, że jako szef Komisji Europejskiej da nam więcej niż jako premier?

- Nie ma wątpliwości, że wiele decyzji podejmowanych w kraju i dla kraju zapada w UE. Jeśli więc premier Tusk będzie miał wpływ na mechanizmy unijne, to łatwo sobie wyobrazić, że te decyzje będą uwzględniały sytuacje krajów naszej części Europy. A rozwój wszystkich krajów, bez wyjątku, jest ważny dla całej Unii. Polacy dobrze to rozumieją.

- I są coraz mniejszymi eurosceptykami? Polacy zdali test z UE?

- Ponad 70 proc. Polek i Polaków mówi, że warto było wejść do UE, a każdy z nas może mieć inne powody tego zadowolenia. Dla jednych jest to wygrana polskiej wsi, nasze produkty eksportujemy niemal do wszystkich krajów UE. Wygrały także małe i średnie polskie firmy. Kluczowe jest też to, że Polska będąca w Unii ma opinię kraju stabilnego politycznie i gospodarczo, a w takim kraju warto inwestować, warto w nim przebywać, można być z niego dumnym. Dla wszystkich z nas przekonujące jest wreszcie to, że otrzymujemy olbrzymie wsparcie finansowe z UE. Setki miliardów złotych poszło na wiele inwestycji.

- To niedobrze, że pojawiają się takie przypadki. Trzeba je szybko wyjaśnić i obronić te 80 mln przed zwrotem. Sprawa dotyczy działań aż trzech kolejnych rządów; jest to dla nas nauczka, że każde przedsięwzięcie czy decyzja podjęta przez jeden rząd musi być obserwowana i doglądana przez kolejne rządy, jeśli ma się to udać. Ale trzeba też zauważyć, że Polska otrzymała z Unii i prawidłowo wydała w ciągu ostatnich lat tysiąc razy więcej pieniędzy niż to, co ewentualnie musielibyśmy oddać.

- Tych gróźb dotyczących zwrotu unijnych milionów jest przecież więcej. Może za słabo się staramy?

- Zawsze warto się starać jeszcze bardziej, ale Polska i tak lepiej wykorzystuje unijne pieniądze niż wiele innych państw Unii. Sprawdzimy się ostatecznie wtedy, gdy wyciągniemy wnioski z popełnianych błędów, przede wszystkim zaś wtedy, gdy przygotujemy bardzo dobre projekty na następne 7 lat. Takie projekty, które rzeczywiście zadecydują o naszym skoku cywilizacyjnym. Korzyści z unijnych dotacji jest zdecydowanie więcej niż zagrożeń, o których pan mówi.

- Jedną z tych korzyści jest zapewne to, że Polacy mogą legalnie pracować w UE. Można stwierdzić, że UE pomaga nam walczyć z bezrobociem. Choć nie powinniśmy być zadowoleni, że nasi najlepsi fachowcy uciekają z kraju i coraz częściej ich brakuje.

- Na pewno ogromną korzyścią dla Polaków jest to, że mogą swobodnie podróżować po Europie, pracować i się osiedlać. Jesteśmy coraz lepiej oceniani jako bardzo pracowici ludzie, zajmujący odpowiedzialne funkcje. Coraz mniej jest też przypadków, że Polacy pracują na tzw. zmywakach. Zwłaszcza młodzi ludzie stopniowo obejmują wysokie, dobrze płatne stanowiska. Z drugiej strony mam świadomość, że wyjazd fachowców osłabia nas w kraju, może ich zabraknąć tutaj, w Polsce.

- Nie ma pan wrażenia, że zbyt mocno słuchamy się UE? Narzuca nam wiele przepisów. Wystarczy przypomnieć, że kazała nam podwyższyć VAT na ubranka dla dzieci, mamy wytyczne dotyczące akcyzy... Tracimy suwerenność?

- Wchodząc do Unii, wiedzieliśmy, że pewne reguły gry muszą dotyczyć wszystkich, także Polski. To, że grając np. w piłkę nożną, zgadzamy się na wspólne reguły, oznacza, że po prostu chcemy grać razem. Niektóre reguły mogą być jednak trudne dla niektórych krajów, jak np. wspomniana sprawa VAT-u. Trzeba pamiętać, że Unia musi ujednolicać przepisy, bo jesteśmy jednym wspólnym rynkiem i chcemy na tym rynku uczciwie i bezpiecznie konkurować. Bez takich i wielu innych ustaleń wspólny rynek nie mógłby w ogóle działać, a wiemy już, ile na nim zyskują rolnicy, przedsiębiorcy, nasi obywatele zarabiający za granicą.

- Oby zrozumiały to biedne polskie rodziny zarabiające zdecydowanie mniej niż mieszkańcy większości krajów UE. To przecież te polskie biedne rodziny płacą więcej, bo Unie narzuca kolejne przepisy.

- Jest to trudne do zaakceptowania przez te rodziny. Dlatego koniecznie i stanowczo trzeba wyrównywać tego typu niekorzystne zmiany w mądrej, wewnętrznej polityce prorodzinnej. Pomagać trzeba zwłaszcza rodzinom wielodzietnym, bo mamy przecież problemy z demografią. Trzeba też zapewnić inne pozytywne zmiany, jak wspólny unijny rynek energii. Dzięki niemu w naszych domach i naszych firmach będziemy mieli bezpieczne dostawy gazu i prądu, nie będą nam groziły ich odcięcia. Firmy energetyczne będą konkurować na wspólnym europejskim rynku, a ta konkurencja może zapewnić w przyszłości niższe ceny energii, bo będziemy sami wybierać najtańszego dostawcę prądu czy gazu, jak robimy to zawsze na wspólnym rynku. To będzie wielka korzyść dla naszych własnych, indywidualnych portfeli. Państwa Unii zapowiedziały stworzenie takiego rynku do 2015 r.

- Mówi pan o oszczędnościach. A Polacy nie zbankrutują, kiedy przyjmiemy walutę euro? Grozi nam grecki scenariusz?

- Polska jak najszybciej powinna dostosować swoją gospodarkę do możliwości przyjęcia euro. Taka gospodarka da nam konkurencyjność na rynku europejskim i światowym; po prostu będziemy mogli łatwiej sprzedawać to, co wyprodukujemy. A to oznacza z kolei szybki rozwój gospodarki i tworzenie nowych miejsc pracy. Na tym powinniśmy się skupić, bo ludziom najbardziej zależy przecież na dobrej pracy. Wtedy też z pewnością unikniemy greckiego scenariusza.

Prof. Jerzy Buzek

Były przewodniczący Parlamentu Europejskiego