"Super Express": - W tym roku po raz pierwszy za całość finansowania Polonii i Polaków na Wschodzie odpowiedzialny był nie Senat, ale MSZ. Od razu pojawiły się wątpliwości dotyczące sposobu rozdziału pieniędzy. Pech?
Mariusz Kamiński: - Trudno uznać to za pech. Samo to, w jaki sposób minister Sikorski walczył o to, aby zabrać to finansowanie z Senatu do MSZ, było niezwykle kontrowersyjne. Póki zajmowała się tym izba wyższa parlamentu, wszystko było transparentne i nie wzbudzało żadnych negatywnych emocji. Dziś mamy sytuację skandaliczną. Półtora miesiąca przed konkursem powstaje fundacja towarzysko i rodzinnie powiązana z wysokimi urzędnikami MSZ i dostaje na swoją działalność prawie 1,5 mln zł, choć nie może się pochwalić żadnym doświadczeniem. Sprawa jest niezwykle podejrzana.
- Zdaniem ministerstwa wszystko jest przejrzyste - jest komisja, która opiniuje wnioski, i nie ma miejsca na przekręty. Kiedy jednak zapytaliśmy o nazwiska osób zasiadających w komisji, podano nam jedynie trzy nazwiska z czterdziestu kilku, tłumacząc, że ustawa o ochronie danych osobowych nie pozwala na ich ujawnienie. Nie są podobno osobami publicznymi.
- To kompletny absurd! Jak można zasłaniać się ochroną danych osobowych, kiedy w grę wchodzi podział publicznych pieniędzy? To zwykła bezczelność. Takie stawianie sprawy pokazuje zresztą, że ministerstwo nie ma dobrych intencji. My, jako obywatele, mamy prawo znać nazwiska członków komisji i kiedy pojawiają się kontrowersje, mamy prawo pytać, jakimi kryteriami kierowali się przy podejmowaniu decyzji. Nikt tu łaski nie robi.
- Wiceminister Cisek, który za tę działkę jest w MSZ odpowiedzialny, tłumaczy, że wytknięte przez nas relacje towarzysko-rodzinne nie miały żadnego wpływu na przyznanie pieniędzy. Zdaniem pana Ciska jego doradca, który zna się z szefem Fundacji Rozwoju Myśli Obywatelskiej, oraz asystent, którego żona w niej pracowała, nie mieli wpływu na konkurs. Przekonuje to pana?
- W żaden sposób. Przecież mamy tu wyraźny konflikt interesów. Nawet jeśli obaj panowie nie mieli bezpośredniego wpływu na decyzje komisji, to istnieje podejrzenie, że mogli mieć wpływ pośredni. W wydawaniu publicznych pieniędzy takich podejrzeń nie powinno w ogóle być. Nie wiem, czemu taka oczywistość jest obca urzędnikom MSZ.
- To jeszcze jedno tłumaczenie. Otóż FRMO wcale nie dostała 1,4 mln, ale ok. 800 tys. zł. Nie chodzi o przestrzeganie standardów, ale o Polaków mieszkających na Ukrainie, którzy wycofali się ze współpracy z FRMO. Bez ich poparcia fundacja nie mogła dostać funduszy. Żalą się, że znacząca większość pieniędzy miała zostać w Warszawie, a nie trafić na Ukrainę.
- Tego nie rozumiem. Jak można było przyznać pieniądze fundacji, która nie zamierzała ich spożytkować na pomoc Polakom na Ukrainie? Przecież na wsparcie dla nich i ich inicjatyw zostały one przeznaczone. Jak wiemy, na obszarze byłego ZSRR polskim organizacjom nie jest udzielane wsparcie ze strony rządów państw, w których działają. Ich sytuacja finansowa jest dramatyczna, więc to skrajny cynizm, aby nawet z tak skromnych środków, jakie daje im polski rząd, ogołacać te organizacje i "zagospodarowywać" do własnych celów u nas w kraju.
- Wracamy więc do komisji opiniującej - jej członkowie mogli nie dostrzec, że w taki sposób przyznawane przez nich pieniądze mogą zostać rozdysponowane?
- Nie dostrzegli, lub, co byłoby rzeczą całkowicie skandaliczną, nie chcieli zauważyć. Dlatego sprawę trzeba gruntowanie zbadać.
- Na razie zajmuje się tym CBA. Podobno posłowie chcą, żeby sprawą zajęły się też prokuratura i NIK. Ciężkie działa.
- Mam nadzieję, że posłowie nie odpuszczą i uda im się zdobyć wyjaśnienia ze strony MSZ. Na pewno opozycja będzie się domagać jak najdokładniejszych wyjaśnień i będzie drobiazgowo badać przebieg postępowania konkursowego.
- Liczy pan na poparcie parlamentarzystów koalicji?
- Wątpię w to. Wydaje mi się, że PO stanie murem za ministrem Sikorskim. To on toczył całą batalię o to, żeby odebrać Senatowi możliwość dysponowania pieniędzy dla Polaków na Wschodzie. To, co się teraz dzieje, to także jego osobista odpowiedzialność polityczna. PO będzie starała się to ukryć.
Mariusz Kamiński
Poseł PiS, były szef CBA