Jacek Protasiewicz: Trzeba usunąć czarne owce

2011-02-21 18:15

O co chodzi w tzw. aferze wałbrzyskiej? Wyjaśnia eurodeputowany Platformy Jacek Protasiewicz

"Super Express": - Skąd pomysł na tak radykalny krok, jak rozwiązanie struktur wałbrzyskiej Platformy?

Jacek Protasiewicz: - Dopóki mieliśmy do czynienia z oskarżeniami dotyczącymi poszczególnych osób odnośnie kupowania przez nich głosów, wystarczyło, że one same zawieszały się w prawach członków partii. Nie mieliśmy możliwości zweryfikowania, czyje słowo przeciwko słowu jest prawdziwe. W momencie, gdy organy ścigania stawiają formalny zarzut, zwykłe zawieszenie nie wystarcza i uznaliśmy, że jeśli radni wybrani z listy PO, a zatem osoby wchodzące także w skład władz wałbrzyskiej Platformy, występują w roli podejrzanych, to trzeba się zdecydować na reorganizację wałbrzyskich struktur.

- Dlaczego od razu stosować zasadę odpowiedzialności zbiorowej, zamiast tylko ukarać winnych?

- Mówienie o odpowiedzialności zbiorowej jest trochę na wyrost. Nie wyrzuciliśmy nikogo, kto by należał do wałbrzyskiej Platformy. Rozwiązując zarząd i władze niższego szczebla, uznaliśmy, że nowe otwarcie oznaczać będzie swego rodzaju selekcję, która w dłuższym czasie pozwoli oddzielić nieliczne czarne owce od większości białego stada. Stąd decyzja o rozwiązaniu struktur. Tego wymagają standardy, jakie obowiązują w Platformie.

- Wzorował się pan na Donaldzie Tusku, który półtora roku temu bez skrupułów wyrzucił z rządu ludzi zamieszanych w aferę hazardową?

- Naturalnie, takie skojarzenia mogą się narzucać. Tamta decyzja wyznaczyła ten standard postępowania w Platformie, który powinien być respektowany także na poziomach niższych.

- Czy decyzja o rozwiązaniu struktur dotyczy także struktur świdnickich, gdzie o polityczny byt walczy desperacko Zbigniew Chlebowski, zawieszając się i odwieszając na zmianę?

- Nie. Ta decyzja dotyczy wyłącznie Platformy wałbrzyskiej.

- Do zarządzanego przez pana Dolnego Śląska przylgnęła łatka "regionu afer"...

- To bardzo niesprawiedliwa łatka. Wiem, że niecne praktyki kupowania głosów mają miejsce nie tylko na Dolnym Śląsku, ale w całym kraju. Słyszałem o podobnych procederach np. na terenie sąsiedniego województwa opolskiego w powiecie brzeskim. Wałbrzych jest po prostu największym z miast, gdzie te praktyki mogły mieć miejsce. Opinia publiczna ma prawo domagać się reakcji od polityków i zareagowaliśmy stanowczo. Mam nadzieję, że będziemy dobrym wzorem do naśladowania dla innych.

- Andrzej Stankiewicz uważa, że na "sprawę wałbrzyską" należy patrzeć z perspektywy konfliktu premiera Tuska z marszałkiem Schetyną. I dodaje, że pan jako stronnik Tuska niewątpliwie zdobył tu dla niego punkt.

- To są całkowicie nieuzasadnione spekulacje. Od początku konsultowałem tę decyzję z marszałkiem Schetyną, pierwszym wiceprzewodniczącym partii. Podejmowaliśmy decyzję wyłącznie w oparciu o rozwój sytuacji w Wałbrzychu i już od grudnia zapowiadaliśmy, że jak pojawią się zarzuty prokuratorskie, to będziemy stanowczy. Tu nie ma żadnego drugiego dna. Mamy na celu wyłącznie obronę dobrego imienia Platformy w Wałbrzychu, regionie i całym kraju. Mamy najwyższe standardy spośród partii politycznych i najlepszych ludzi, co nie znaczy, że i nam trafiają się śliwki robaczywki. Nasza stanowcza decyzja z piątku jest najlepszym przejawem tego, że umiemy sobie z nimi poradzić.

Jacek Protasiewicz

Przewodniczący PO na Dolnym Śląsku