Nawet jego najwięksi kibice medialni Platformy przyznają, że kandydat „musiał mieć chwilę zaćmienia”. Po chwili zreflektował się i przeprosił. Tylko po co nadal brnął w temat? Kiedy mama jednej z moich znajomych usłyszała od Trzaskowskiego deklarację o „aktywizacji osób starszych” rzuciła, że „już ją chciał kiedyś przymusowo zaktywizować podnosząc z dnia na dzień wiek emerytalny”.
Zwolennicy Trzaskowskiego twierdzą, że ta wpadka raczej mu nie zaszkodzi. Złośliwcy twierdzą jednak, że wpadka była wynikiem zmęczenia u kogoś, kto przez lata (dekady?) nie przywykł do pracy i nagle musiał się za nią wziąć. Ta kampania to jednak coś innego, niż występy przed najwierniejszą Platformie, warszawską publicznością.
Ok. Powiedzmy, że Trzaskowski to nie jest typ, który mówi jedno i bez mrugnięcia okiem po godzinie sobie zaprzeczy. Powiedzmy, że był zmęczony i kiepsko wszedł w temat. Dlaczego równie zmęczeni zaczynają być jego sztabowcy i wprowadzają go na kolejną minę?
Najnowszy spot Trzaskowskiego (obietnice Andrzeja Dudy) skupia się m.in. na tym, że prezydent „nie zrobił niczego” w sprawie likwidacji śmieciówek. Zarzuca to kandydat Platformy. Kandydatowi PiS. Naprawdę. I to jest już (podobno) przemyślane.
Przecież to tak, jakby Bill Clinton zarzucał rywalom, że mając żony oglądają się za innymi kobietami. „Uśmieciowienie” (w ich wersji „uelastycznienie”) rynku pracy, to przecież jedna z wizytówek rządów Platformy. Byli z tego dumni, promując to nawet jako swoją zasługę i atut wobec zagranicznych inwestorów!
Zarzucanie rywalowi, że niewystarczająco likwidował coś, z czego jesteście to mina do kwadratu. Co następne? Reprywatyzacja w Warszawie? Z tym Duda też chyba niewiele zrobił...
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj