Rafał Trzaskowski

i

Autor: Super Express TV

Trzaskowski: Prawa i Sprawiedliwości zabawa w piaskownicy

2017-03-09 7:00

Rafał Trzaskowski, były wiceminister spraw zagranicznych i poseł PO, w rozmowie z "SE" o tym, czy Donald Tusk utrzyma posadę szefa Rady Europejskiej:

"Super Express": - Wczoraj Jacek Saryusz-Wolski był państwa partyjnym kolegą, "wybitnym ekspertem", dziś nazywacie go zdrajcą, ktoś określił go mianem Judasza. Czy rozgoryczenie związane z przyjęciem propozycji PiS i startem na przewodniczącego Rady Europejskiej tłumaczy tak ostre określenia?

Rafał Trzaskowski: - Proszę pytać tych, którzy używają tak ostrych słów, ja ich nie użyłem. Ale jestem w stanie zrozumieć emocje kolegów.

- A dlaczego Jacek Saryusz-Wolski przyjął propozycję polskiego rządu i jest konkurentem Donalda Tuska w wyborach przewodniczącego Rady?

- Nie mam pojęcia. Twierdzi przecież, że niczego mu nie obiecano. Nie wiem, czemu wziął udział w misji z góry skazanej na niepowodzenie, awanturze politycznej organizowanej przez Prawo i Sprawiedliwość wyłącznie na użytek wewnętrznej polityki.

- Jednak Jacek Saryusz-Wolski jest dziś jedynym kandydatem popieranym przez polski rząd. Pojawiły się też opinie, że wybór Donalda Tuska będzie oznaczać, że Unia Europejska przestała liczyć się ze zdaniem państw członkowskich i narzuca im swojego namiestnika?

- Tego typu opinie mogą wygłaszać osoby niemające pojęcia o traktatach i zasadach, na których zbudowana jest Unia Europejska. Po to w traktacie lizbońskim wprowadzono to stanowisko i wybór większością kwalifikowaną, aby wybierać wyrazistych kandydatów. Przypominam zresztą, że traktat negocjował prezydent Lech Kaczyński. Wcześniej na inne istotne stanowiska wybierano jednomyślnie kandydatów, na których wszyscy się godzili. Teraz wprowadzono zasadę większości, aby wybierać polityków bardziej ambitnych. Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker został przecież wybrany przy sprzeciwie Węgier i Wielkiej Brytanii. Tak się po prostu teraz prowadzi europejską politykę.

- Trudno jednak się dziwić polskiemu rządowi, że niechętnie patrzy na ponowny wybór Donalda Tuska, skoro jako przewodniczący Rady Europejskiej kilkakrotnie ostro skrytykował politykę polskiego rządu. Czy nie jest to czasem złamanie zasady neutralności, która powinna obowiązywać polityka na tak wysokim stanowisku w Unii Europejskiej?

- Zasadę neutralności wykreowało Prawo i Sprawiedliwość. Bo rolą przewodniczącego Rady i przewodniczącego Komisji Europejskiej jest stanie na straży zasad, jakie obowiązują w elitarnym klubie, jakim jest Unia Europejska. Zasadami tymi jest przestrzeganie praworządności. A że wszyscy w Europie mają poważne wątpliwości, czy te zasady są w Polsce przestrzegane, są poważne zarzuty dotyczące łamania przez polski rząd konstytucji, zadaniem szefów najważniejszych instytucji jest otwarte mówienie partnerom o swoich wątpliwościach. Donald Tusk i tak zachowywał daleko idącą wstrzemięźliwość. Jeżeli już rząd nie chciał popierać Tuska - czego nie rozumiem - mógł wstrzymać się od głosu, a nie proponować w ostatniej chwili, cztery dni przed wyborem, zabawę chłopców w piaskownicy. Skończy się ona kompromitacją Polski i tym, że obecny rząd nie będzie traktowany poważnie.

- Czy jest możliwe, że nie zostanie wybrany ani Donald Tusk, ani Jacek Saryusz-Wolski, ale ktoś trzeci? - Jest bardzo mała szansa, że coś takiego się wydarzy. To byłaby największa tragedia i cena, jaką byśmy zapłacili za to niepoważne zachowanie. Fundamentalnym polskim interesem jest to, żeby tak ważną instytucją zarządzał Polak. - Sprawa wyboru przewodniczącego Rady nie jest jednak najważniejsza, dużo bardziej kluczowe wydaje się reforma Unii, o jakiej dyskutować będą przywódcy na szczycie.

- Na tym polega problem, że tam, gdzie decyduje się przyszłość Europy, gdzie spotykają się najważniejsi przywódcy, nie ma Polski, a nasz kraj uczestniczy w niepoważnych zabawach w piaskownicy.

- W którą stronę pójdzie Unia Europejska?

- Wygląda na to, że faktycznie na naszych oczach materializują się plany ściślejszego integrowania części państw, budowa Europy różnych prędkości. W interesie Polski jest mocniejsza integracja, znalezienie się w centrum decyzyjnym. Rząd Prawa i Sprawiedliwości niestety spycha nas na peryferia. I, co gorsza, robi to całkowicie świadomie.

Zobacz także: Sławomir Jastrzębowski komentuje: kiedy nerwy puszczają, opadają maski