Propozycja Komisji Europejskiej zakłada, że Polska otrzyma w nowym rozdaniu budżetowym 64 mld euro z funduszu spójności, czyli o 19,5 mld euro mniej niż obecnie. Rafał Trzaskowski obawia się, że dostaniemy jeszcze bardziej po kieszeni. - Do tego te pieniądze, które Polska mogłaby dostać, będą prawdopodobnie mrożone przez to, że w Polsce jest łamana konstytucja - wskazał. - Problem polega na tym, że niestety mamy rozporządzenie, które wiąże przestrzeganie praworządności z pieniędzmi. Jak tak dalej pójdzie, to Warszawa straci miliardy, jak PiS będzie tak rządził - tłumaczył. Zapytany, co robi, aby zapobiec finansowej stracie, odparł, że "dzięki naszym staraniom te pieniądze nie przepadają, tylko te pieniądze będą mrożone".
W związku z tym, jak my wygramy kolejne wybory, to te pieniądze zostaną odmrożone i Warszawa skorzysta wtedy z olbrzymich pieniędzy na inwestycje (...) Natomiast jak dalej będzie rządził PiS przez kolejne lata i dalej będzie łamał konstytucję, to wszyscy w Polsce muszą sobie zdawać sprawę z konsekwencji takich, że nie będzie pieniędzy na inwestycje przez tych awanturników
- podkreślił Trzaskowski. Właśnie te słowa wywołały falę spekulacji. "Kto, z kim, gdzie i kiedy się na to umówił? Polacy mają prawo wiedzieć!" - czytamy na profilu PiS na Twitterze. Zdaniem Jacka Sasina "totalna opozycja" za wszelką cenę wrócić do władzy. "Nie dzięki demokratycznym wyborom, ale dzięki finansowemu szantażowi ze strony swoich politycznych przyjaciół w UE. Czy Polacy na to pozwolą?" - pytał szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Sam Trzaskowski też odniósł się do swojej wypowiedzi na Twitterze.