Rafał Woś

i

Autor: Marek Kudelski

Felieton "Woś populi"

Trwa wojna polsko-brukselska. " To trwa rok"

2022-12-20 5:57

"Nie dziwi mnie ani trochę, że Bruksela i Berlin cały czas próbują narzucić Polsce swój sposób widzenia świata. Dziwi mnie raczej to, że tak wielu Polaków staje w tym sporze po stronie Brukseli i Berlina" - napisał Woś.

Rok wojny polsko-brukselskiej

Nie dziwi mnie ani trochę, że Bruksela i Berlin cały czas próbują narzucić Polsce swój sposób widzenia świata. Dziwi mnie raczej to, że tak wielu Polaków staje w tym sporze po stronie Brukseli i Berlina.

Mija powoli rok 2022. Stał on oczywiście pod znakiem wojny na Ukrainie. Ale gdzieś w tle cały czas toczyła się jeszcze inna batalia. Skrywana w gabinetach i zakamuflowana w wymianie pism sądowych, druków administracyjnych i dyplomatycznych nacisków. Ta ukryta wojna to starcie pomiędzy unijnym establishmentem (symbolizowanym przez Ursulę von der Leyen czy Fransa Timmermansa) a rządem Zjednoczonej Prawicy w Polsce.

To, że europejskie elity nie lubią PiSu było wiadomo już od 2015 roku. Potem mieliśmy parę lat podchodów, dąsów i fałszywych uśmiechów. Duża ofensywa ruszyła dopiero pod koniec 2021 roku, gdy Komisja Europejska „aresztowała” należne Polsce pieniądze na pocovidową odbudowę w ramach tzw. KPO. Powodem oficjalnym tego wstrzymania jest troska o polską „praworządność”. Powód nieoficjalny to chęć wychowania krnąbrnej Polski. Kraju, który - choć jest szóstą największą gospodarką UE - przez lata - jak to się mówi w żargonie sportowym - „boksował poniżej swojej wagi”. Akceptując bez gadania większość strategicznych decyzji. Za szczyt „wpływu” uważając nominowanie tego czy owego polskiego polityka na jakiś unijny urząd.

Rząd PiS trochę to po roku 2015 zmienił. A właściwie chciał zmienić. Marudząc na temat zbyt forsownego (i kosztownego dla węglowych gospodarek) kształtu zielonej rewolucji. Albo ciągle denerwując resztę Europy swoimi ansami do Putinowskiej Rosji. Oczywiście - jak to często bywa - te pretensje dawnego oseska do politycznej dorosłości nie były akceptowane przez unijną starszyznę. Aby nauczyć Polaków kindersztuby wysłano im więc Komisję Wenecką, Europejski Trybunał Sprawiedliwości (i inne „demokratyczne” ciała) Żeby kazały Polakom posprzątać na własnym podwórku. A nie wsadzać nosa w nie swoje sprawy. Nie chcieli po dobroci? No to w końcu przyszło wspomniane „aresztowanie” unijnych pieniędzy.

Cały 2022 upłynął nam więc na takiej próbie sił. Czy Polska uświadomi Europie, że należy jej się uczciwe traktowanie na równi z inni partnerami? Czy też euroelity wychowają krnąbrną Polskę do posłuszeństwa? To wciąż się waży. I będzie się ważyło.

Dlaczego unijny establiszment tak z nami pogrywa? To jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Walczą u utrzymanie panowania do którego nawykli. Ale dlaczego tak wielka część polskiego społeczeństwa tak łatwo i instynktownie staje w tym sporze po stronie przeróżnych niemieckich, holenderskich i innych polityków albo mediów? A więc ośrodków które o realiach polskiej demokracji wiedzą - umówmy się - tyle, co ja o życiu pszczół na pustyni. Tego na prawdę zrozumieć nie umiem.