Donald Trump

i

Autor: AP Photo Donald Trump

Komentarz Tomasza Walczaka

Trump nas nie uratuje. Cała nadzieja w Putinie

2025-01-22 5:00

Donald Trump nie uważa Europy za szczególnie dla Ameryki istotną, chyba że jako źródło nadwyżki handlowej. Rosji nie uważa zaś za egzystencjalne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. W związku z tym nie rozprawi się z Putinem. No chyba, że Putin będzie chciał z niego zrobić frajera – pisze dziennikarz „Super Expressu” Tomasz Walczak.

Donald Trump – prezydent pokoju za wszelką cenę?

Donald Trump jest już oficjalnie prezydentem USA. W swoim inauguracyjnym przemówieniu najwięcej miejsca poświęcił sytuacji wewnętrznej, a i pierwsze dekrety, które podpisał, dotyczą głównie spraw amerykańskich. Zasygnalizował też kilka spraw, które powinny nas tu w Polsce i Europie zainteresować, choć niekoniecznie budzić nasz entuzjazm.

W mowie inauguracyjnej Trump nie odniósł się bezpośrednio do żywo interesującej nas w Polsce i Europie wojny w Ukrainie. Powiedział za to, że chce być prezydentem niosącym światu pokój i jak wynika z pierwszych działań, temu ma zostać podporządkowana polityka zagraniczna USA. Jeden z dekretów, który podpisał, wstrzymał na 90 dni wszelką pomoc zagraniczną, co ma dać czas nowej administracji, by ocenić ją pod kątem zgodności z nową amerykańską doktryną międzynarodową. A zdaniem Trumpa, dotychczasowa pomoc nie sprzyjała pokojowi na świecie. Co z tego wynika dla Polski, Ukrainy i Europy?

Na razie nic konkretnego, ale biorąc pod uwagę zapowiedzi Trumpa i systemowe uwarunkowania amerykańskiej polityki pod jego zwierzchnictwem, trudno o optymizm.

Rosja nie jest dla Trumpa najważniejsza

My, w Polsce, może i nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę, ale Donalda Trump nie daje gwarancji, że też wierzy w to samo co my. Dla niego walka o niepodległość Ukrainy to ciągle peryferyjna wojna, a Rosja to nie egzystencjalne zagrożenie dla jego Stanów Zjednoczonych, ich interesów i porządku międzynarodowego, który chciałby zbudować. W 2025 r. jesteśmy w zupełnie innym świecie niż po zakończeniu II wojny światowej i przynajmniej w Ameryce Trumpa kształtują go ludzie zupełnie inni niż ci, którzy wtedy rzucali wyzwanie Związkowi Radzieckiemu.

Dlaczego Ameryka walczyła z ZSRR, a Trump nie walczy z Rosją?

Za ówczesną polityką powstrzymywania ZSRR, która przeszła do historii jako doktryna Trumana i stała się credo amerykańskiej polityki na kolejne dekady, stali ludzie przekonani, że przedwojenny appeasement doprowadził tylko do eskalacji żądań totalitarnych reżimów i nie może być powtórki z Monachium. Czuli też silne związki z Europą, niektórzy byli anglofilami, a szerzej wierzyli, że w Europie rozstrzygają się żywotne interesy USA, więc trzeba tę Europę bronić przed komunizmem. W końcu wierzyli, a wraz z nimi Amerykanie, że demokrację trzeba bronić przed tyranią na całym świecie. Dziś wokół Trumpa są ludzie, którzy lekcji z Monachium nie pamiętają, nie uważają Europy za szczególnie dla Ameryki istotną, chyba że jako źródło nadwyżki handlowej, a i demokrację lubią tylko z nazwy, a nie z praktyki.

Ukraina – powtórka z podziału Korei?

Ukraina może więc znaleźć się w sytuacji, w której znalazła się Korea w na początku lat 50. XX w. - co prawda Ameryka ruszyła, by ratować ją przed komunistami, ale na koniec dnia okazało się, że to nie Azja jest dla niej głównym teatrem walki z ZSRR, ale Europa i Amerykanie nie rzucili wszystkich sił, by Koreę zjednoczyć. Szukali za to zgniłego porozumienia, by się z tej wojny wyplątać i podział Korei jest ciągle żywym dowodem tych przekonań.

Cała nadzieja w Putinie...

Oczywiście, wcale nie musi się tak stać i paradoksalnie pewną nadzieją jest… Putin. Ukraina jest jego i jego Rosji być albo nie być. Nie może sobie pozwolić na ustępstwa, więc i będzie w grze o pokój w Ukrainie będzie licytował wysoko. A że ma tendencję, by przelicytowywać, może się okazać, że dla Trumpa Ukraina okaże się testem przywództwa. Czy zgodzi się bowiem na wygórowane warunki Putina, która, widząc wyciągniętą do niego rękę Trumpa, mówi oficjalnie jedno: jedynym warunkiem pokoju jest całkowita kapitulacja Ukrainy. Trudno przypuszczać, że Trump chciałby mieć w swoim politycznym CV nie rolę niosącego pokój, ale frajera, który dał się ograć podrzędnemu satrapie z podrzędnego kraju. Być może ten jeden raz przerośnięte ego amerykańskiego prezydenta na coś się nam zda. Ciągle to mało jako gwarancje europejskiego bezpieczeństwa, ale lepsze naiwne nadzieje niż czarna rozpacz.

Express Biedrzyckiej - seria DOBRZE POSŁUCHAĆ
Atak na GRENLANDIĘ to wojna w NATO! Biejat: Trump uprawia STAND-UP. EXPRESS BIEDRZYCKIEJ