Trump dyktuje Ukrainie pokój, który zachęci Putina do nowej wojny

2025-11-21 12:04

28-punktowy „plan pokojowy” administracji Trumpa dla Ukrainy to bomba z opóźnionym zapłonem. Zakłada zrzeczenie się przez Kijów terytoriów, których Rosja dziś nie okupuje w zamian za mgliste gwarancje bezpieczeństwa. Może i przyniesie Trumpowi krótki splendor jako peacemakera, ale jeśli zostanie wcielony w życie, w dłuższej perspektywie będzie powodem kolejnej wojny.

Putin, Trump

i

Autor: Associated Press
  • Plan Trumpa spełnia kluczowe żądania Kremla: oddanie całego Donbasu, ograniczenie ukraińskiej armii i blokadę wejścia do NATO.
  • Utrata przez Ukrainę linii obronnych w Donbasie otworzy Rosji drogę do nowej wojny po odbudowie sił zbrojnych.
  • Amerykańskie „gwarancje bezpieczeństwa” nie są warte papieru, na którym mogą być zapisane i nie zatrzymają Putina.
  • Planowane porozumienie wzmocni rosyjski imperializm i podważy porządek międzynarodowy, stwarzając ryzyko eskalacji także poza Ukrainą.

Plan Trumpa realizuje cele Putina. Co oznacza to dla wojny w Ukrainie?

Od kilku dni amerykańskie media donosiły o negocjowanym między Waszyngtonem a Moskwą planie zakończenia wojny w Ukrainie. Kolejne informacje uzyskane od administracji Trumpa potwierdzają jego istnienie. Choć przywoływany przez dziennikarzy członek ekipy prezydenta USA mówi, że to dopiero wstępny plan i może ulec zmianie, trudno oczekiwać, by miał zmienić się na korzyść Ukrainy.

Kiedy bowiem przychodzisz do Putina z propozycjami, które dają mu w zasadzie maksimum tego, co dziś jest w stanie osiągnąć – a nawet więcej – nie pozostawiasz już miejsca na negocjacje i nie masz już pola do wywierania presji na Rosję.

Wiele w tym planie jest fatalnych pomysłów z punktu widzenia Ukrainy, naszego regionu i Europy. Trzy jednak wydają się szczególnie haniebne i niebezpieczne. To przede wszystkim oddanie Rosji całości Donbasu, którego tylko część dziś okupuje, nałożenie ograniczeń na rozmiar ukraińskich sił zbrojnych i gwarancje, że Ukraina nigdy nie przystąpi do NATO.

Wojna Putina to nie spór o granice. Trump tego nie rozumie

Mogłoby się wydawać, że skoro Rosja już zajęła niemal 90 proc. terytorium Donbasu, oddanie jej pozostałej części regiony jest tylko kosmetyczną zmianą i niewielką ceną, którą Ukraina musiałaby zapłacić za koniec wojny.

Problem polega jednak na tym – i wielokrotnie było to podnoszone przez ekspertów i samych Ukraińców – że na terenach Donbasu kontrolowanych przez Kijów rozciągają się ukraińskie linie obronne. Były tworzone sukcesywnie od 2014 r., czyli od momentu, kiedy Rosja najechała Ukrainę.

O ich znaczeniu i sile mówi wiele to, że choć przez prawie cztery lata Putin rzucił na Donbas wszystko, co miał, nie udało mu się zająć całości regionu. Kiedy te linie obronne wpadną w ręce Rosjan, zniknie solidna zapora przed rosyjską armią. Ukraińskie terytoria położone w regionach bezpośrednio graniczących z Donbasem staną więc przed Putinem otworem, kiedy zechce wznowić wojnę.

Putin wznowi wojnę? Plan Trumpa daje mu strategiczną przewagę

Zapytają Państwo, dlaczego miałby to robić. Odpowiedź jest prosta: dla Putina wojna przeciw Ukrainie to nie wojna o terytorium. To wojna przeciw idei Ukrainy jako państwa i Ukraińców jako narodu. To, że w wyniku zakładanego porozumienia miałby zyskać obszary zrujnowanego przez wojnę Donbasu, wcale go nie zadowala. Tak samo jak to, że dziś kontroluje ok. 20 proc. terytorium przedwojennej Ukrainy. Dla niego samo istnienie tego państwa, nawet w okrojonej terytorialnie formie, jest po prostu nie do przyjęcia.

Dziś, oczywiście, nie ma sił i środków, by dokończyć to, co zaczął i co planował w lutym 2022 r. Każdy jednak, kto bliżej przygląda się Rosji i Putinowi wie, że rosyjskie państwo i jego satrapa są dziś w fazie agresywnego imperializmu. Kiedy tylko nadarzy się okazja, wznowi swoją politykę podboju i próby anihilacji Ukrainy.

Oddanie reszty Donbasu wraz liniami obrony, i nałożenie ograniczeń na rozmiar ukraińskiej armii, i wreszcie koniec o marzeniach o NATO stworzyłoby dogodną konstelację, w której Rosja po odbudowaniu swoich zrujnowanych wojną zasobów, ruszyłaby znowu mając otwartą drogę do środkowej Ukrainy. Plan Trumpa jest więc nie rozwiązaniem problemu rosyjskiego imperializmu, ale jego pogłębieniem.

Gwarancje bezpieczeństwa Trumpa dla Ukrainy to iluzja

Administracja Trumpa chce wpisać do „planu pokojowego” gwarancje bezpieczeństwa, które będą przypominały te z art. 5 traktatu północnoatlantyckiego. Państwa Zachodu miałby możliwość zbrojnej interwencji w wypadku kolejnej napaści Rosji na Ukrainę. To jednak gwarancje pisane patykiem na wodzie.

Nawet w ramach NATO nie ma pewności czy atak na jednego z członków Sojuszu wywołałby kolektywną reakcję wszystkich pozostałych. A co dopiero w przypadku państwa, które jest poza formalnym sojuszem wojskowym z Zachodem. Kto będzie na zachodnich rubieżach Europy chciał umierać za Ukrainę? Czy będą chciały tego nawet państwa z nią sąsiadujące? Wątpliwe.

Co więcej, Ukraina ma już przykre doświadczenia z gwarancjami bezpieczeństwa, których sygnatariuszem jest Zachód i Rosja. Dobrze pamięta się tam Memorandum Budapesztańskie – porozumienie podpisane w 1994 r., w ramach którego Ukraina zrzekała się prawa do poradzieckiej broni jądrowej w zamian za gwarancje poszanowania jej suwerenności i integralności terytorialnej. Ile to memorandum znaczyło, Kijów przekonał się w 2014 r., kiedy Rosja zajęła Krym i najechała Donbas. Dziś jakiekolwiek porozumienia w sprawie gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy wydają się nie być warte papieru, na którym mogą zostać spisane.

Plan Trumpa podważa porządek międzynarodowy i zagraża państwom NATO

Amerykański plan w formie, którą w tym tygodniu poznaliśmy, będzie katastrofą nie tylko dla Ukrainy i bezpieczeństwa naszej części Europy. To milowy krok w kierunku wywrócenia do góry nogami pozimnowojennego porządku światowego.

Niekończące się koncesje na rzecz Rosji przenicowują bowiem to, co było jego fundamentem: uznanie suwerenności i granic państw czy prawo międzynarodowe jako fundament stosunków międzynarodowych.

Plan Trumpa zasadniczo uznaje prawo do zmieniania granic siłą, do dyktowania słabszym państwom polityki zagranicznej i polityki sojuszy międzynarodowych. Rosja, ale też Chiny, dostają lekcję, że agresją i przemocą można tworzyć świat na swój obraz i podobieństwo. Skoro Putinowi udaje się wojną zmieniać rzeczywistość w Europie i uniknąć za to kary, dlaczego za chwilę Xi nie miałby najechać Tajwanu?

Dlaczego Putin nie miałby za chwilę testować gwarancji bezpieczeństwa NATO, by osiągnąć swoje cele polityczne i oczyścić swoje granice z obecności Sojuszu?

Tak jak mizerna reakcja Zachodu w 2014 r. na aneksję Krymu i wojnę w Donbasie stała się dla Putina dowodem, że może zrobić z Ukrainą co chce, tak plan pokojowy Trumpa uzna za dowód na to, że „bliska zagranica” – kraje bałtyckie czy Polska są jego strefą wpływu, po który musi tylko sięgnąć.

Jeśli więc Trump i jego administracja wymusi na Zełenskim przyjęcie „planu pokojowego” uznającego pretensje Putina i obsypująca go prezentami, o których nie mógł nawet marzyć, pozwoli rozkwitać rosyjskiemu imperializmowi. A to fatalna wiadomość nie tylko dla Ukrainy, ale także dla Polski, naszego regionu i szerzej Europy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki