„Super Express”: – Po spotkaniu Trump – Putin. Zmiana w polityce mocarstw, czy wszystko zostaje po staremu?
Prof Zbigniew Lewicki: – Oczywiście nie znamy przebiegu najważniejszej części szczytu, czyli tego spotkania jeden na jeden. Sama konferencja była niezwykle wyważona. Nie unikano kwestii kontrowersyjnych, ale wyraźnie Trumpowi i Putinowi zależało na przekazaniu, że wzajemne relacje USA i Rosji były najgorsze (oczywiście chodzi o relacje Stanów Zjednoczonych z Rosją, nie Związkiem Sowieckim) w historii, ale od kilku godzin się to zmieniło. Wydaje się, że to rzeczywiście dobry początek. Nic złego z tego nie wyniknie. Trump powiedział, że liczy się z opozycją wewnętrzną.
– Zabrzmiało nie najlepiej?
– Ale tak jest. Donald Trump musi z jednej strony starać się być światowym mężem stanu, z drugiej – dbać o politykę wewnętrzną w USA. Chociaż oczywiście słowa te nie zrobiły najlepszego znaczenia.
– Przed szczytem Donald Trump bardzo krytykował Rosję i kraje Unii Europejskiej za kupowanie rosyjskich surowców. Polacy wiązali z tymi słowami pewne nadzieje. Co to wczorajsze spotkanie oznacza dla Polski?
– Na tej konferencji Trump wyraźnie spuścił z tonu jeśli chodzi o NordStream II. Mówił o uczciwej konkurencji, ale nie padły już słowa, jakoby kupowanie ropy w Rosji sprawiało, że ropa staje się zakładnikiem Rosji. Natomiast nie wiemy, czy pojawiła się w rozmowach w cztery oczy kwestia najważniejsza – zagrożeń związanych z obecnością Rosji w Obwodzie Kaliningradzkim, ani czy przywódcy rozmawiali o obecności wojskowej na wschodniej flance NATO. Nie wiemy, czy doszło do jakichś rozmów, czy niekorzystnych dla nas ustaleń.
– Na konferencji padły za to słowa o futbolu…
– Donald Trump pogratulował nawet Władimirowi Putinowi zorganizowania mundialu.
– Więc właśnie, na ile ten organizowany w Rosji mundial posłużył ociepleniu wizerunku Władimira Putina?
– Tak. Ale byłoby fatalnie, gdyby spotkanie polityczne na szczycie zakończyło się konfrontacyjnie. Chyba wszyscy chcemy, by przekaz był pozytywny. Nie była to konferencja zachwycająca, ale spokojna, wyważona. Zastanawia jedynie jedna rzecz.
– Jaka?
– To Władimir Putin wszedł tu w rolę gospodarza. Mówił długo, wyraźnie wyglądało na to, że osobą która opowiada jest prezydent Rosji, a Trump jedynie dopowiada. Czy to ma znaczenie nie wiem, ale wydaje się, że prezydent USA powinien bardziej pilnować się, by nie zostać uznanym za młodszego brata.
– No właśnie. Czy nie jest tak, że spotkał się początkujący – jako polityk – Donald Trump, i stary lis z KGB po prostu go ograł?
– To nie było aż tak źle, jak słynne spotkanie Kennedy’ego z Chruszczowem w 1961 roku, kiedy Chruszczow potraktował prezydenta USA niemal jak szczeniaka, udzielał mu nauczek, pouczał go. Czy Kennedy miał potem łzy w oczach to już ocena poetycka, tu do niczego takiego nie doszło. Trump jest zbyt starym wygą na to, ale niewątpliwie Putin wygrał tę konferencję na punkty pokazując, kto tu jest numerem jeden. Nie niepokoiłbym się jednak, bo Trump nie daje się tak łatwo zdominować. To nie musi być jeszcze takie groźne.
- Padło też z ust Putina takie stwierdzenie, że „tu nie chodzi o zaufanie, każdy z nas broni interesów swojego państwa”.
- I bardzo dobrze. To było nawet zaskakująco uczciwe i szczere. Nie udawali, jak za czasów Obamy, że tu będzie jakaś wielka miłość. To było śmieszne. To są państwa konkurujące, a konkurentowi przecież się nie ufa, z nim się rywalizuje. Akurat ta część muszę przyznać, że mi się podobała.
- Sami prezydenci tego nie poruszyli, ale padło pytanie o Krym. I Putin odpowiedział: „stanowisko prezydenta Trumpa jest znane, mówił, że Krym zajęto bezprawnie, a ja się z tym nie zgadzam”. Uznał, że od referendum kwestia jest zamknięta.
- I to też powinno być dla nas dobrym sygnałem, bo były takie obawy, że Trump może w mniej lub bardziej formalny uznać aneksję Krymu. Nie zrobił tego, Putin to potwierdził. Choć oczywiście wiemy, że sprawa Krymu jest niestety zamknięta, bo ani Rosja się nie wycofa, ani Stany Zjednoczone nie zainterweniują. Niestety tak poważne wykroczenie przeciwko prawu międzynarodowemu w faktyczny sposób pozostanie uznane, choćby nawet formalnie to pozostawało sprawą otwartą…
-Nie padło pytanie co dalej ze sprawą wojny na Ukrainie. W rosyjskich mediach wróciła jednak sprawa dogadania się z… Polską w sprawie Ukrainy. Wpychania nas przez Rosjan w rolę kogoś, kto ponad głowami Ukraińców o czymś miałby decydować. A co dopiero dogadywania się z USA.
No to jest nonsens i oczywiście trudno się każdym takim rosyjskim nonsensem przejmować. Wcześniej była już ta sprawa rozbioru Ukrainy z Polską w marzeniach Żyrynowskiego. I nie dziwię się, że sprawa Ukrainy otwarcie się nie pojawiła, bo nie wypada by dwa kraje dyskutowały o trzecim przy jego nieobecności… To byłoby co najmniej instrumentalne traktowanie tego kraju i narodu. Choć prywatnie może nawet o tym rozmawiali.
Z tej konferencji i spotkania można wyczytać, że będzie jakiś nowy pomysł w stylu „resetu” Obamy?
Nie, nie obawiałbym się tego. Reset za Obamy był sztuczny, niepotrzebny. Sugerował zapomnienie różnych problemów i konfliktów, a tego między Trumpem i Putinem nie ma.
A straszono, że za Trumpa może być „nowa Jałta”.
Nie, nie. O tym w ogóle zapomnijmy. Spotkało się dwóch istotnych polityków, przedyskutowali najważniejsze kwestie i była to na szczęście normalna rozmowa. Nie jest w naszym interesie, by się kłócili, albo porozumiewali co do nowego podziału świata.
Kolejne spotkania też tak mogą wyglądać?
Nie spodziewałbym się wielkich przełomów, ale też nie będzie wielkich konfliktów. To będą cykle normalnych spotkań dwóch przywódców państw, które mają rozbieżne interesy i zawsze w pewnym zakresie będą do siebie na kontrze.