Ciężkie czasy? Nie dla wszystkich.
Gdyby wyciągnąć ekstrakt z tego, co mówi ostatnio rzecznik rządu, to brzmiałoby to mniej więcej tak: "Mogło być gorzej. Cieszcie się z tego, co macie. Dobrze już było". Od roku przeciętny Polak zarabia realnie coraz mniej. Kiedy prosi o podwyżki, słyszy, że "to napędza inflację". Podwyżek nie chce dawać rząd, nie chce ich dawać biznes. Dyżurna odpowiedź brzmi: nie stać nas, jest kryzys. A skoro na kryzysie wszyscy tracą, nie wolno mieć nierealnych oczekiwań.
Wszyscy? Niekoniecznie. Kolejne duże firmy publikują właśnie sprawozdania finansowe. To pouczająca lektura. Rekordzista, pan prezes Klimkowski (spółka PCC Rokita), otrzymał najwyższą roczną pensję w historii Polski, w wysokości 43 milionów złotych. Prezes Klimkowski miał przynajmniej argumenty za podwyżką: firma wypracowała zysk. Ale są ciekawsze kwiatki. Znane wszystkim Allegro zaliczyło na przykład sporą stratę. Nie przeszkadzało to wypłacaniu prezesowi - panu Petrucciemu - ponad 3 milionów złotych miesięcznie.
Przy takich konkurentach miliony Daniela Obajtka wyglądają niemal skromnie. Choć PiSowski nominat z Orlenu i jego koledzy z sektora paliwowo-energetycznego też nie zaciskali pasa.
To powoli robi się standard: w drożyźnianym kryzysie prezesi wyciągają z firm coraz więcej pieniędzy. Na samej górze hierarchii rosną uposażenia, rosną dywidendy, rośnie ten kawałek tortu, który zgarniają najbogatsi. Oczywiście prezesi tych pieniędzy nie przejedzą - nie da się wydać 3 milionów złotych co miesiąc, choćby się człowiek bardzo starał. Nie da się spać na banknotach ani ich zjeść. Najbogatsi parkują więc pieniądze tam, gdzie można to zrobić najłatwiej: w nieruchomościach. To jeden z powodów, dla których ceny mieszkań ciągle rosną, chociaż większości młodych Polaków nie stać na kupno własnego M.
Pandemia, wojna czy inflacja - każdy powód był dobry, żeby odmówić podwyżki. W niejednej firmie pracownicy usłyszeli: walczymy, jest ciężko. Usłyszeli i uwierzyli. Ten trick działa, bo w Polsce pracownicy są niezorganizowani. W pojedynkę nie mają ani silnej pozycji negocjacyjnej, ani wglądu w finanse firmy. Skoro słyszą w telewizji to samo, co od prezesa, to w te opowieści wierzą. Dopiero po jakimś czasie okazuje się, że ktoś po drodze zarobił całkiem spore pieniądze. I to niekoniecznie ci, którzy faktycznie je wypracowali.
Rankingi najlepiej wynagradzanych prezesów podobno świetnie się "klikają" w internecie. Mają też ciekawy skutek uboczny. Pracownicy wspomnianego Allegro właśnie zakładają związek zawodowy. Do kolejnych rozmów o wynagrodzeniach chcą przystąpić przygotowani. I zapytać, jaką pensję pan prezes przewiduje dla siebie.