Super Express: Pani kandydatura w wyborach samorządowych wywołała silną reakcję. Ale czy to była kandydatura mająca na celu prowokację, czy to całe zamieszanie jest na poważnie?
Vala T. Foltyn: Moja decyzja o kandydowaniu na prezydenta Krakowa, była decyzją przemyślaną i w pełni świadomą. Odbiła się szerokim echem nie tylko w środowisku prawicowym i konserwatywnym: PiS-u, ONR-u itd., ale też w środowisku lewicowym, czy też w środowisku osób związanych z kulturą i sztuką współczesną oraz w środowiskach LGBTQ ( skrót od angielskich słów: Lesbians, Gays, Bisexuals, Transgenders, Queers). Cieszę się z tak silnej reakcji. Nie wywodzę się bezpośrednio ze środowiska LGBTQ. W związku z brakiem przestrzeni dla osób LGBTQ w Krakowie stworzyłam swoje własne miejsce i społeczność - Lamella, które w pewnym momencie stanęło w opozycji do mainstreamu gejowskiego i jednocześnie było na tyle otwarte, że wiele osób heteroseksualnych znalazło w nim dla siebie miejsce. Bo mnie nie interesuje etykieta seksualności. W obliczu miłości jesteśmy równi.
Super Express: To kogo właściwie chce pani reprezentować w świecie polityki?
Vala T. Foltyn: Jestem niezależna - podkreślam to - ja nie reprezentuję żadnej partii politycznej. Reprezentuję siebie i osoby, które mnie wsparły. Wiem, że w polskim kontekście jestem bardzo awangardowa i w związku z tym często niezrozumiana. Z tego wynika czasem też konflikt a, a czasem nawet nienawiść. Dlaczego? Jeśli osoba queerowa (genderowo płynna), czyli tak jak ja jest w męskim ciele, ale czuje się kobietą, to jest to nowość w naszym kraju. Niewiele osób ma siłę i odwagę o tym mówić publicznie. A więc kiedy taka osoba próbuje osiągnąć wyższe stanowisko, mające coś wspólnego z władzą, to pojawia opór z drugiej strony. Ten opór ma swoje źródło w lęku i strachu, gdyż moja kandydatura kwestionuje normy społeczne, a jednocześnie otwarcie mówię o korupcji, nienawiści i potrzebie zmiany (…) Przyzwyczajenie do mojej dawnej tożsamości - cichej i taniej drag queen, która była kiedyś tożsamością dla innych osób do zaakceptowania, musi się zmienić. Ja wywróciłam to do góry nogami! Przestałam się bać! Po prostu się wyzwoliłam!
Super Express: O jakim wyzwoleniu mowa?
Vala T. Foltyn: Impulsem była utrata domu. Nie tylko jako miejsca zamieszkania, ale i tworzenia sztuki, bezpiecznego miejsca dla mojego środowiska i awangardy krakowskiej. Konflikt z krakowskim deweloperem był dla mnie wierzchołkiem góry lodowej - straciłam wszystko. A jednocześnie kierował mną rozsądek - szłam zgodnie z prawem - zgłosiłam sprawę do prokuratury, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Warszawie, Miejskiego Konserwatora Zabytków w Krakowie oraz złożyłam prośbę w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym o zbadanie sprawy związanej ze zniszczeniem zabytku.
Super Express: Czyli to w momencie kryzysowym nastąpiło to wyzwolenie…
Vala T. Foltyn: Stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia. Nie mam rodziny i dzieci, jestem singielką! Teraz mogę być wszędzie, ponieważ mam ten przywilej, że jestem wolnym człowiekiem na własne życzenie! Teraz mam azyl na Bornholmie. Ludzie mnie tu kochają i wspierają. Obecnie utrzymuję się ze sprzedaży ręcznie robionej oryginalnej krakowskiej biżuterii. Dlaczego biżuteria? Bo ją może nosić każdy niezależnie od płci, wieku, czy koloru skóry. Moda zmienia świat!
Super Express: A w jaki sposób pani chce zmienić świat?
Vala T. Foltyn: Mimo że może na zdjęciach dla niektórych osób wyglądam jak tania drag queen, mam do powiedzenia dużo i jestem przygotowana merytorycznie. Mam za sobą długi staż pracy w różnych organizacjach pozarządowych. Inwestowałam całe życie, aby mieć dobrą edukację. Nie miałam bogatych rodziców, wiele osiągnęłam przez ciężka pracę - często fizyczną. Bardzo zależy mi również na poprawie sytuacji osób transgenderowych.
Super Express: Podobno nieobca jest pani… magia. To tak zwany fake news, czy faktycznie jest coś na rzeczy?
Vala T. Foltyn: Jestem czarownicą i tego nie ukrywam. Kocham magię i poezję. A współczesna czarownica to według mnie wyzwolona feministka. Współczesne czarownice myślą i czują. Magia to oddanie miejsca uczuciom i intuicji. Czarownice nie pozwalają sobie na mówienie nam co mamy robić i jak wyglądać. Współczesna czarownica jest piękną i wyzwoloną kobietą! A jak mam problemy, rzucam uroki i zaklęcia (śmiech). Niektórych to odstrasza.
Super Express: Czy na swoich przeciwników politycznych też będzie je pani rzucała?
Vala T. Foltyn: Nie sądzę, żeby zaszła taka potrzeba (…) Powinniśmy dążyć do rewolucji czułości. Czułości wobec natury i tkanki miasta i nas samych, bliskich, sąsiadów, nawet jeśli mają inne poglądy polityczne, czy spojrzenie na życie. Nie krzywdźmy siebie nawzajem.
Super Express: A co pani uważa o obecnych kandydatach na prezydenta Krakowa?
Vala T. Foltyn: Chciałabym poznać ich osobiście, usiąść, porozmawiać. Obiło mi się o uszy, że np. pani Małgorzata Wassermann miała problem z dojazdem komunikacją miejską. Cóż, jeśli człowiek nie korzysta na co dzień z publicznego transportu, to pewnie ciężko mu się przestawić i znać sztuczki jak i gdzie skrócić sobie drogę. Ja z kolei przemieszczam się głównie na rowerze, bowiem tak jest najbardziej ekologicznie i najszybciej. Pani Małgorzata Wassermann ma całkiem niezły wizerunek. W jej słowa jeszcze się dokładnie nie wsłuchałam. Pan Jacek Majchrowski? Myślę, że swoje już zrobił i może warto, aby zadbał o swoje zdrowie. Panią Darię Gosek znam ze studiów i darzę ją sympatią ze względu na czasy studenckie.
Super Express: To komu teraz będzie pani kibicować?
Vala T. Foltyn: Oficjalnie chciałabym przekazać głosy swoich wyborców właśnie Darii Gosek z Partii Razem. A mam sporo osób, które chciały mnie wspierać.
Super Express: Nie szkoda jednak pani tej kandydatury?
Vala T. Foltyn: Oferuję coś nowego, a jednocześnie znanego wszystkim. Ja w jakimś stopniu te wybory wygrałam: miałam oficjalny komitet, poparcie, sławę i reprezentuję część głosów feministycznej nowej myśli polskiej. Poparły mnie też zwykłe osoby, zwykli mieszkańcy, z którymi rozmawiałam. Nie jeżdżę na białym koniu ani mercedesem, ja chodzę na szpilkach. I z tej perspektywy spoglądam na świat.
Super Express: A jak ocenia Pani dotychczasowe działania polityków ze środowiska LGBTQ? Chodzi mi oczywiście o Roberta Biedronia i Annę Grodzką.
Vala T. Foltyn: Anna Grodzka zrobiła ogromny skok! Prawdziwy zamach na polską politykę i za to jej bardzo dziękuję. Dzięki jej obecności w polityce i publicznym dyskursie, a także trudnej drodze, która sama przeszła aż do samej Warszawy! Przetarła szlaki, co wiele kosztuje, co podkreślam nie tylko zdrowia, ale poświęcenia osobistego życia i często też majątku. Dzięki Ani, ja mogę teraz zaistnieć. Anna bardzo mnie wspiera i dzieli się swoim doświadczeniem ze mną. Poza tym reklama rajstop podbiła moje serce! Jeśli chodzi o Roberta Biedronia? Nie znam go osobiście, nie mieliśmy okazji się poznać. Wiem, że teraz mocno działa i czasem mam wrażenie, że mamy jakieś wspólne wartości. Czy jest to tylko wrażenie, a może złudzenie? Przekonamy się z biegiem czasu. Ogólnie rzecz biorąc - widzialność i głos osób LGTBQ są bardzo ważne w Polsce! Przez wiele pokoleń byliśmy uciszani, dyskryminowani, a bywały również okresy w historii Polski, że byliśmy prześladowani, albo byliśmy kolorowymi papugami, na które spoglądało się z litością. Pora to zmienić! Dzisiaj kiedy obserwuję polską scenę polityczną - zastanawia mnie tęczowy PR lewicujących partii politycznych. Czy jest to tylko chwyt marketingowy? Zobaczymy wkrótce. Ja nie obnoszę się z tęczą w swojej kampanii, bo ja mam ją w sercu i świeci ona nad całym Wawelem.