"Super Express": - Gratulować czy nie gratulować? Bo wyników wciąż nie znamy.
Janusz Piechociński: - PSL jest wielką partią, ponad 140 tysięcy czynnych działaczy, więc jest czego gratulować. Kiedy przyjdą już wyniki z gmin i powiatów, to będzie widać, że te sondażowe wyniki do województw są pochodną wielkiego wysiłku na samym dole. To najlepszy wynik w historii ruchu ludowego.
- Te 17 procent?
- Jakie 17, o czym pan mówi?! To było w sondażu. W poniedziałek był kolejny sondaż.
- CBOS.
- W nim PO tradycyjnie przed PiS, SLD też tradycyjnie trzecie, a PSL tylko 8 procent. No, dziękuję tym socjologom, sondażystom, którzy twierdzą, że z dokładnością do 1,5 proc. udowadniają na próbie 1000 osób, że jest inaczej niż w wyborach!
- W Polsce po kilku dniach nie wiemy nadal, jakie są wyniki wyborów.
- Gorzej. Kiedy stosowaliśmy metody ręczne, bez systemów komputerowych, to we wtorek były już wyniki. Teraz mamy wielki system przygotowywany 4 lata i totalną kompromitację.
- Totalna kompromitacja...
- Trudno to nazwać inaczej. Państwowa Komisja Wyborcza skompromitowała i sprofanowała państwo. A przy okazji świetne polskie firmy informatyczne i informatyków.
- Kto jest za to odpowiedzialny?
- PKW. Smutne było to, że ci sędziowie w ogóle nie mają pojęcia, co się dzieje. Nie rozumieją tego. Za bardzo zaufali autorom programu. Znamy coraz więcej pikantnych szczegółów, za chwilę zweryfikuje to NIK. Doszło do sytuacji, do której dojść nie powinno.
- Co w związku z tym? Powtórzyć wybory?
- Proszę pana! Żeby udowodnić, że Twój Ruch nie mógł w osobie Biedronia wygrać w Słupsku? Albo że PiS wziął wszystko w Wołominie, albo w Świebodzinie - lider SLD o fotel burmistrza walczy z własną teściową? Tam sfałszowano wybory? Bądźmy poważni!
- Czyli nie powtarzać wyborów?
- Nie ma takiej potrzeby. Kwestionowanie dotyczy pojedynczych przypadków w skali iluś obwodów. Teraz najważniejsze jest to, żeby uwiarygodnić te wyniki.
- Co ma zamiar zrobić wicepremier, żeby nie powtórzyło się to w przyszłym roku?
- Trzeba zreformować PKW.
- Młodsi sędziowie, którzy rozumieją informatykę?
- Nie tylko. Nie możemy ulegać fascynacji, że ogłosimy przetarg i wszystko się wyjaśni. Mamy problemy z wieloma systemami informatycznymi. Uwaga - teraz protestują przeciwko wynikom tych wyborów ci sami ludzie, którzy jeszcze niedawno chcieli głosowania przez Internet! To by było dopiero, gdyby obce mocarstwo, dysponujące lepszymi hakerami niż ci nasi, mogło wpływać na wyniki wyborów w Polsce!
- Podobno mamy najlepszych hakerów.
- Mamy najlepszych na świecie informatyków i liderów oprogramowania...
- Ale oni chyba nie robili tego programu dla PKW...
- I tym bardziej bolesny i wstydliwy jest ten przykład nieudaczności z PKW. Mamy świetne start-upy, świetne firmy, które zajmują 1,5 proc. światowego rynku gier. Jesteśmy w pierwszej trójce olimpiad informatycznych.
- Co pan zrobił, że z tych 5-6 proc. w sondażach zrobił pan 17 proc. według exit polls?
- Podobnie było cztery lata temu i wtedy PSL nie miał pierwszego, ale dziesiąte miejsce na listach. Pierwsze było SLD. I wtedy dostaliśmy ponad 16 proc, a sondaże dawały nam 6 proc. To są jednak wybory samorządowe, PSL tradycyjnie jest niedoszacowany. Myślę też, że wniosłem nowego ducha do PSL, że nie ma sensu oglądać się na sondaże, tylko ciężko pracować. Mamy też w polskim rolnictwie nie tylko embargo rosyjskie...
- Podobno z embargo sobie poradziliśmy.
- Nie poradziliśmy, bo nie tak łatwo przenosi się milion ton jabłek z rynku rosyjskiego. Mimo tej trudnej sytuacji na wsi, mimo tego chlapnięcia Sawickiego - wybroniliśmy się. Zmobilizowali się nasi kandydaci. Znam studentkę, która kandydując odwiedziła w swoim powiecie 50 proc. gospodarstw domowych! Nie oglądając się na liderów. Czyli można.
- Dwa lata temu, w listopadzie 2012 r., powiedział pan: "chciałbym, żeby z pokolenia Jarubasów wyrósł polityk, któremu w drugiej połowie 2014 roku oddam kierowanie PSL".
- (śmiech) Powiedziałem to szerzej.
- W drugiej połowie 2014 roku. To pańskie słowa.
- Powiedziałem, że oddam w 2014 roku przywództwo w PSL młodym. I tak się stało. Jak zobaczy pan zwycięzców gminnych, powiatowych, wojewódzkich, to wielu jest 20-, 30-, 40-latków, świetnie wykształconych i zaprawionych w boju. Często zmuszanych moją twardą ręką do rozwoju.
- Czyli nie zamierza pan oddać przywództwa w PSL?
- Już to zrobiłem! Cieszę się, że także w trudnych regionach PSL, jak na Śląsku, ma dobre wyniki. Do świetnych ludzi, jak Jarubas lub Hetman, dołączają inni młodzi, jak Krzysztof Grabowski z Wielkopolski czy Ulka Pasławska.
- Czyli przekazuje pan władzę, ale pośrednio.
- Tak, gdyż proces wielkiej transformacji PSL nie jest zakończony. W 1996 roku, kiedy Waldemar Pawlak walczył z Romanem Jagielińskim, co oceniano jako starcie małorolnych z wielkorolnymi, mówiłem, jako kandydat na lidera PSL, że chcę zbudować wielką, nowoczesną, europejską chadecką partię. Partię patriotyzmu codziennego.
- Koalicje z PiS są możliwe?
- To zależy, o których koalicjach mówimy i z którym PiS. To PiS wydało nam wojnę. W strategii Jarosława Kaczyńskiego istnienie PSL hamuje dwupartyjność, do której świadomie nas się przyzwyczaja. Bez PSL mielibyśmy sytuację, w której PiS jest przeciwko PO i SLD - liczone razem. Nie ma dziś bowiem po tych wyborach samorządowego SLD. Mamy jednak w środku PSL, które trudno ograć, bo jest patriotyczne, racjonalne, europejskie i kompetentne.
- Waldemar Pawlak mówił w zeszłym roku, że wybory parlamentarne wygra "nasz koalicjant". Czy zwycięstwo PiS oznacza, że to jest ten koalicjant?
- Jestem przeciwny mówieniu, że z każdym można zawrzeć koalicję. Jeżeli w wielu województwach dotychczasowi wójtowie, starostowie czy marszałkowie przegrali wybory, to trzeba jednak wyciągnąć wnioski. Nawet jeżeli będzie utrzymywana koalicja z Platformą, to nie wyobrażam sobie, żeby po stronie koalicjanta nie było głębokiej refleksji. Ci, którzy personalnie zawiedli rządząc, nie powinni stać w kolejce po stanowiska. Wielu nie doceniało tego, co zrobiłem w polskiej polityce przy powołaniu nowego rządu. Chciałem, żeby nie było w nim tych, którzy nabroili słowem i czynem w aferze taśmowej. Gdyby przywódcy PO upierali się przy tym, że podsłuchani ważni politycy PO mają pozostać w rządzie, to byłyby nowe wybory.
- Ewa Kopacz udźwignie rolę premiera i szefa PO?
- Rozumiem ją. Ja też wsiadałem do pociągu, który jechał. I pierwsze miesiące w roli nowego szefa PSL, wicepremiera i ministra gospodarki w rządzie nie były łatwe. I Ewę Kopacz często też pozycjonuje się w odniesieniu do Donalda Tuska. To są zupełnie inne postaci.
- To porównanie nie wychodzi dobrze dla premier Kopacz?
- To nie tak. Myślę, że bez tej personalnej zmiany na czele, Platforma dostałaby jeszcze ostrzejszy sygnał ostrzegawczy. Ewa Kopacz wykonała naprawdę gigantyczną robotę. Rozmawiałem z nią wczoraj i miała jeszcze bardziej zmęczony głos niż ja!
- Czyli nie opuści jej pan w koalicji?
- Nie w tym rzecz. Rozmawiałem wczoraj z jednym z większych inwestorów. I po tym, kiedy ogłoszono w exit polls kryzys jednego z koalicjantów, nasuwa się pytanie o polską perspektywę stabilności społecznej i politycznej. To wielka wartość, której zakłócenie byłoby fundamentalnie głupie.
- Zmiana partii czy rządzących nie oznacza zakłócenia funkcjonowania państwa czy gospodarki!
- Tak, ale zajmowanie się przez pół roku wnioskami o przedterminowe wybory, odwoływaniem ministrów, premiera... to już mieliśmy. Nie tylko dla Polaków, ale także dla tych, którzy robią z Polską korzystne także dla nas interesy, sytuacja powinna być stabilna. I tam, gdzie to będzie możliwe, powtórzmy koalicję z PO. Jeżeli gdzieś zabraknie większości, to PSL może odegrać rolę, jaką Jarubas odegrał w poprzednim samorządzie. Stworzenie koalicji PO-PiS z PSL.
- Czyli to jest możliwe.
- To jest potrzebne, żeby samorząd nie był areną wojny PO-PiS ze sobą samym.
- Można to przenieść na grunt parlamentu?
- To może dotyczyć jednego czy dwóch województw. Musi być jednak wola partnerstwa. PiS, radykalne w działaniach, nie konsumuje swojego zwycięstwa. PSL w wyborach do parlamentu miał poniżej 10 procent. Umie jednak realizować swój program i chroni swoich wyborców. Jak widać niektórzy mogą mieć i 40 procent, ale pozostawać w opozycji. Bo tak się przyzwyczaili, bo wtedy zawsze ma się rację.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Zobacz jeszcze: Wybory Samorządowe 2014. Internauci wyśmiewają PKW!