Szumny i potrzebny skądinąd program 500+ w minimalnym stopniu odpowiada na te wyzwania, choć według zapowiedzi rządu miał być głównym narzędziem jego polityki rodzinnej. Z czasem PiS wyszedł z pomysłem programu Mieszkanie+, który w założeniach ma zapewnić łatwiejszy dostęp do własnego lokum. Idea przyświecająca mu jest słuszna, ale to, jak został zaplanowany, nie wróży rewolucji.
Podobnie ogłoszony ostatnio Maluch+, który ma zwiększyć dostępność opieki żłobkowej w Polsce. To, że jest potrzebny, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Publicznych placówek dla dzieci do lat trzech mamy w naszym kraju raptem ok. 2,5 tys., więc nie dziwi wstydliwa statystyka, że opieką żłobkową objętych jest w naszym kraju ledwie 9 (!) proc. dzieci. Rekomendacje Komisji Europejskiej wskazują, aby było to przynajmniej 33 proc. Kiedy więc minister Rafalska ogłasza szumnie, że tylko w tym roku na tworzenie nowych i utrzymanie już istniejących żłobków budżet przeznaczy 0,5 mld zł i utworzy 12 tys. nowych placówek, pomyślałem - super.
Ale z tym programem Maluch+ jest jak w tym starym dowcipie o samochodach rozdawanych na placu Czerwonym. To oczywiście prawda, ale to nie w Moskwie, lecz w Leningradzie, i nie na placu Czerwonym, ale na placu Rewolucji, i nie samochody, ale rowery. I nie rozdają, ale kradną. Już pomijam, że Maluch+ to nie autorski program PiS, ale kontynuacja programu PO-PSL. I żadnych 0,5 mld zł nie ma. Jest, jak w poprzednim roku, 151 mln zł i ma być utworzonych nie 12 tys. placówek, co podawały nawet "Wiadomości" TVP, ale tyleż miejsc w żłobkach. Przy 370 tys. dzieci rodzących się rocznie w Polsce i 93,5 tys. istniejących już miejscachach, te 12 tys. to kpina.
PiS uważa, że jeśli doda "+" do każdego swojego programu społecznego, w magiczny sposób stanie się on tak dużym sukcesem jak 500+. Otóż nie. W sprawie opieki żłobkowej rząd drepcze w miejscu, a potrzeba radykalnej zmiany. I nie chodzi tylko o tworzenie nowych publicznych placówek i zwiększanie w nich liczby miejsc, by zapewnić opiekę dla wszystkich dzieci. Ambitny plan powinien zakładać także całkowite finansowanie żłobków (ale także przedszkoli) z budżetu, a nie zmuszanie rodziców do dopłacania do nich. Dopiero to byłoby rewolucją, za którą PiS należałyby się pochwały.