"Super Express": - Jak oceniać spór Leszka Balcerowicza z rządem?
Tomasz Wróblewski: - To ogromna zasługa prof. Balcerowicza, że ktoś w ogóle odważył się podnieść debatę publiczną. Nie ma w parlamencie godnego przeciwnika dla Rady Gospodarczej przy premierze. Rząd nie rozmawia z przedsiębiorcami. Trzeba było więc autorytetu, żeby został usłyszany.
- Należy więc traktować wystąpienia Leszka Balcerowicza jako głos rozsądku?
- Pomijam już ocenę argumentów przez niego użytych, które trafiają mi do przekonania. Dla mnie najważniejsze jest, że ktoś tak twardo i konsekwentnie podjął tę dyskusję.
- Zachodnia prasa już ochrzciła go mianem głównej siły opozycyjnej wobec rządu. Nie przesadzają?
- Przede wszystkim on sam nie chce się wpisywać w te ramy, bo jest to trudna ścieżka do stąpania. W ogóle mam wrażenie, że Balcerowicz mówi co innego, niż rząd próbuje mu wmówić. A mówi tak: Jeżeli rząd nie podejmie realnych prób działań naprawczych, to wygra PiS i ja robię wszystko, żeby bardziej uchronić was przed dojściem do władzy ugrupowań populistycznych, niż osłabić waszą pozycję.
- Jeszcze niedawno duża część Polaków była skłonna podpisać się pod hasłem "Balcerowicz musi odejść". Teraz zaczęli go uważać za autorytet w sprawach gospodarczych. Zapomnieli już o szoku początku lat 90.?
- Na pewno jest autorytetem, który używa trafnych i przekonujących argumentów, unikając przy okazji wycieczek osobistych wobec swoich adwersarzy. Tak więc jego głos to naprawdę wartościowy wkład w debatę publiczną.
Tomasz Wróblewski
Redaktor naczelny "Dziennika Gazety Prawnej"