Nic z tego. Z jednej strony PiS uległ szantażowi liberałów z własnych szeregów, a z drugiej położył po sobie uszy po krytyce, która spłynęła na niego z wpływowych środowisk biznesowych. Tyle w kwestii politycznej odwagi ekipy rządzącej i jej prospołecznych zapatrywań. Wbrew swojej propagandzie gania bowiem na krótkiej smyczy lobbystów, robiąc dobrze tym, którzy i tak są już przez państwo uprzywilejowani. Widać, że PiS najwyraźniej nie zrozumiał - cytując wybitnego ekonomistę prof. Tadeusza Kowalika - że Polski nie stać na brak państwa opiekuńczego. A nie zbuduje się go w raju podatkowym, jakim de facto jest nasz kraj.
PiS, rezygnując ze zmian w systemie podatkowym, nie tylko utwardza Polskę jako krainę skandalicznie niskich podatków, ale także zawiesza jakąkolwiek szerszą politykę społeczną niż sławetne 500 plus. Państwa na cokolwiek więcej nie będzie po prostu stać. Już dziś istnieją uzasadnione wątpliwości, czy przy obecnych wpływach do budżetu i spowalniającej gospodarce choćby tę atrapę państwa opiekuńczego uda się utrzymać. A przecież oprócz transferów pieniężnych odłogiem leżą inne kosztowne, ale niezwykle istotne projekty społeczne: budowa mieszkań komunalnych, szersza dostępność publicznych placówek żłobkowych i przedszkolnych, poprawa jakości służby zdrowia, polityka senioralna i setki innych rzeczy, które PiS się nawet nie śniły, a które wielu Polaków przyjęłoby z pocałowaniem ręki.
Trzeba oddać PiS, że po wielu latach potrafił przywrócić w debacie publicznej wagę polityki społecznej. Jednocześnie swym nieudacznictwem i brakiem zrozumienia dla złożoności państwa opiekuńczego robi wszystko, żeby tę ideę skompromitować na kolejne kilkanaście lat.