Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Piwowarski

Tomasz Walczak: Żądza Europy

2013-01-18 3:00

Jeśli wskazać zawód, który w ostatnim czasie najbardziej zyskał w naszym kraju na prestiżu, niewątpliwie będzie to posada europosła. Pamiętam, że jeszcze nie tak dawno miejsce w Parlamencie Europejskim traktowano w naszym kraju jak swego rodzaju honorowe zesłanie. Na twarzach tych, których szefowie partii rzucali na odcinek unijny, próżno było szukać oznak radości. W oczy rzucał się za to grymas niezadowolenia. Bo nagle taki europarlamentarzysta tracił kontakt z obwoźnym cyrkiem polskiej polityki. Trudno było uprawiać medialny lans, ponieważ to, co dzieje się w Brukseli i Strasburgu, rzadko budzi zainteresowanie mediów. A jeśli nie ma cię w mediach, to nie istniejesz. Słowem, katastrofa.

I nagle coś w politykach pękło. Zauważyli, że tam na Zachodzie życie jest całkiem klawe. Pracy niewiele, pensja znacznie wyższa niż w polskim parlamencie (imponujące 35,5 tys. zł), mnóstwo finansowych bonusów, brak jawnych rozliczeń, zwrot pieniędzy za dalekie podróże, jak mówią niektórzy - mnóstwo darmowego jedzenia. No i ta emerytura. Wystarczy, że pięć lat spędzi w europoselskich ławach i może liczyć na 1,3 tys. euro świadczeń. Jak można czymś takim wzgardzić? Plują sobie pewnie w brody ci, którzy tyle lat trwonili życie w krajowej polityce. Ciągle te pytania dziennikarzy, ciągłe pretensje. Nie przejdzie człowiek spokojnie ulicą, bo go zaraz jakiś namolny rodak zaczepi, weźmie na spytki i będzie rozliczał z głosu, który na rzeczonego polityka oddał. Wielu więc zaczęło się zastanawiać, co ja tutaj robię? Czas na europejskie salony. Tym bardziej że już w przyszłym roku będzie można na nie wkroczyć - będą wybory do PE.

Specjalne poruszenie panuje podobno w Platformie i popyt na miejsca w europarlamencie znacząco przekracza podaż. Wieść gminna niesie, że do Donalda Tuska ustawiają się kolejki, żeby wyprosić miejsce na listach wyborczych. Wiadomo, czasy niepewne i przyszłość rządzącej partii nie rysuje się w różowych barwach. Być może sił Platformie wystarczy jeszcze tylko na batalię o europarlament, więc kto wie, czy nie będzie to dla wielu ostatnia szansa, żeby odciąć jeszcze kupony od politycznej kariery. W polskim Sejmie dla wielu może miejsc już nie wystarczyć. Lepiej więc gorsze czasy przeczekać na obczyźnie - myślą pewnie politycy PO i patrzą na Tomasza Arabskiego, który woli być ambasadorem w Hiszpanii, niż trwać przy premierze do końca.

Z PO dochodzą głosy, że Donald Tusk, aby dać szansę na desant, zapowiada, że europosłem z ramienia jego partii będzie można być tylko dwie kadencje. Miał to powiedzieć dwa razy, żeby wszyscy dobrze słyszeli - na zjeździe Europejskiej Partii Ludowej i na radzie krajowej PO. Jak od każdej stanowczej decyzji zrobi pewnie wyjątek dla kilku zasłużonych - Buzka, Lewandowskiego, Saryusza-Wolskiego i Huebner - ale dla wielu pozostałych europlatformersów to pewnie wyrok politycznej śmierci i będą musieli ustąpić miejsca innym, równie głodnym unijnych apanaży. Casting trwa. Wyścig szczurów też. Panie i panowie z PO - witamy w świecie normalnych ludzi.