Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Z Kijowa Ewa Kopacz wraca z dwoma obiecującymi konkretami

2015-01-20 23:00

W poniedziałek Ewa Kopacz udała się z pierwszą oficjalną wizytą na Ukrainę. Szefa polskiego rządu nie widziano w Kijowie od 2011 roku i już z racji tego należy uznać to wydarzenie za ważne. Oprócz rytualnej kurtuazji nie zabrakło też ważnych konkretów.

POLSKI KNOW-HOW DLA UKRAINY

Premier do ukraińskiej stolicy zabrała sporą część rządu, a także szefów CBA i NIK, co podkreślało rangę wizyty i znaczenie, jakie przywiązuje do niej polska strona. Ukraińcy, z którymi rozmawiałem podkreślali, że takiej delegacji rządowej jeszcze nie widzieli. W oficjalnych wypowiedziach członkowie rządu podkreślali, że na Ukrainie są po to, by dzielić się polskimi doświadczeniami transformacyjnymi – od lat naszym towarem eksportowym. Z tym know-how niedawno jeździliśmy do Tunezji, teraz na Ukrainę. Zawsze mnie zastanawia, jaką wiedzą chcą się polscy politycy dzielić. Czy rządowi w Kijowie proponują polski model przemian w duchu planu Balcerowicza, który sukces transformacyjny okupił ogromnymi kosztami społecznymi? Biorąc pod uwagę, że w siedzibie ukraińskiego premiera widziałem członków delegacji Banku Światowego całkiem możliwe. Dla Ukrainy nie będzie to model korzystny. W Polsce mieliśmy Solidarność, która swoim autorytetem początkowo łagodziła społeczne niezadowolenie. Nad Dnieprem brak siły politycznej, mogącej uspokoić rozżalonych obywateli. Terapia szokowa na polską modłę sprawi jedynie, że obóz proeuropejski będzie musiał oddać władzę na rzecz partii bunty – z całą pewnością finansowanych przez Moskwę. Radziłbym więc zastanowić się, co doradzamy Ukraińcom.

Z nieoficjalnych rozmów z członkami polskiej delegacji wynikało, że nasza strona chce nie tylko dzielić się reformatorskim doświadczeniem, ale także zweryfikować reformatorski zapał rządu ukraińskiego. Jak przyznawano, ambicje Ukraińcy mają duże, ustawy się piszą, ale problem zaczyna się, kiedy przychodzi do wcielania ich w życie. Polska strona, jak zresztą inni członkowie Unii Europejskiej, wiążą pomoc finansową dla Kijowa z wprowadzaniem reform. Czy strona ukraińska przekonała polski rząd?

POLSKO-UKRAIŃSKA WSPÓŁPRACA ENERGETYCZNA

Częściowo zapewne tak. W Kijowie Ewa Kopacz zapowiedziała pożyczkę w wysokości 100 mln euro. W skali potrzeb może niewiele, ale Arsenij Jaceniuk dodał, że część tych pieniędzy ma być przeznaczona na modernizację ukraińskich elektrowni węglowych tak, by mogły wykorzystywać importowany z Polski węgiel. Nie wdając się zbytnio w szczegóły techniczne, chodzi o to, że wydobywany w Donbasie i wykorzystywany w ukraińskich elektrowniach surowiec jest innej klasy niż ten z Polski i trzeba ukraińską technologię energetyczną dostosować do wydobywanego w Polsce. To ciekawa inicjatywa, która nie tylko pomaga Ukraińcom, ale bierze też pod uwagę nasze interesy. Zważywszy, że Ukraina być może na lata straciła dostęp do swoich kopalni w Donbasie, Polska może stać się liczącym eksporterem węgla do tego kraju. Tego typu strategiczne myślenie jest z reguły obce naszej polityce, więc trzeba pochwalić rząd, że się na nie zdobył. Pytanie tylko, co z tego wyjdzie. Wątpliwości jest wiele, ale początek jest jednak obiecujący.

Obiecujące są też plany połączenia systemów gazowych Polski i Ukrainy. Chodzi o budowę stukilometrowego interkonektora, dzięki któremu nasz wschodni sąsiad mógłby importować gaz przez Polskę. Jaceniuk mówił o dostawach z gazoportu w Świnoujściu i w przyszłości z Kłajpedy. Ukraiński premier zapewniał, że już w tym roku gotowe ma być studium wykonalności tego projektu. Interkonektor to także otwarcie Ukrainy na niemiecki rynek gazowy. Możliwa więc stanie się dla Kijowa dywersyfikacja dostaw błękitnego paliwa i w znacznym stopniu uniezależnienie się od widzimisię Kremla. Ukraina sprowadzała 30 mld sześć. gazu rocznie. Interkonektor, zgodnie z zapowiedziami ukraińskiego szefa rządu, ma zapewnić nawet 10 mld sześć. Jeśli uda się go zbudować, zmianie ulegnie rynek gazowy w naszej części Europy. Z korzyścią dla Polski i Ukrainy. Stratna będzie Moskwa. Nie bez kozery, Jaceniuk buńczucznie mówił na spotkaniu z dziennikarzami, że życzy powodzenia Rosji w budowach gazociągów do Turcji czy Chin. Miejmy tylko nadzieję, że i Kijowowi, i Warszawie nie zabraknie zapału, żeby wcielić oba pomysły w życie.