W 2010 roku, kiedy kraje arabskie ogarnęła gorączka rewolucyjna i zaczęła się arabska wiosna, Polska zrozumiała pewną fundamentalną rzecz – ponieważ nie mamy narodowej marki na eksport, ze świata materii przejdziemy w świat idei i będziemy dzielić się z innymi narodami wiedzą, jak się robi transformację ustrojową. Do Tunezji wysłaliśmy Lecha Wałęsa, żeby opowiedział, co i jak.
Na krajach arabskich najwyraźniej nie kończą się nasze ambicje, bo teraz chcemy pracą organiczną zmieniać państwa dużo od Polski bogatsze. A ponieważ fundamentem naszej transformacji było stworzenie neoliberalnego raju na ziemi, tym naszym neoliberalizmem, zupełnie nie liczącym się z prawami pracowniczymi, chcemy uszczęśliwić Duńczyków. Niewdzięcznicy odrzucają jednak naszą hojną ofertę, na co wskazuje gwałtowna reakcja tamtejszego resortu pracy, który już żąda od ambasady RP wyjaśnień.
Dania woli się bowiem pogrążać w odmętach konsensusu między piewcami wolnego rynku, a zwolennikami państwa opiekuńczego. Woli, głupia, żeby ludzie zarabiali więcej! Uznaje, naiwna, że silne związki zawodowe są partnerem do rozmowy z rządem i pracodawcami. Wierzy, lekkomyślna, że wysokie zarobki, to duży popyt, a duży popyt to ogromne zyski dla firm, które go zaspokajają. Tak właśnie Dania zbudowała swój dobrobyt, ale co ona wie o państwie dobrobytu? A jedno z najbogatszych społeczeństw świata? To wypadek przy pracy. Bo na roszczeniach nie buduje się przecież rozsądnej gospodarki. A więc Polsko, nieś kaganek oświaty!
Tomasz Walczak: Wyzysk na eksport
2013-09-12
18:56
Kiedy padają pytania, o co w Warszawie walczą związki zawodowe, najlepszej odpowiedzi dostarcza chyba afera w Danii z polską ambasadą w tle. Ambasada wydała bowiem broszurkę, w której instruuje naszych przedsiębiorców wkraczających na tamtejszych rynek, jak nie płacić ludziom tyle, ile się powinno według prawa. I jak wpuścić w maliny tamtejsze związki zawodowe, które z pracodawcą negocjują układy zbiorowe. Mówi to więcej o stosunku polskiego państwa do pracowników niż tony fachowych analiz.