Tomasz Walczak: Wróg u bram?

2015-09-08 4:00

Panuje przekonanie, że islam to synonim fundamentalizmu i terroryzmu. Że muzułmanie, którzy przybywają teraz do Europy, nie szukają schronienia przed wojną, ale eksportują do nas barbarzyństwa Państwa Islamskiego i kiedy tylko ich tu wpuścimy, zaczną gwałcić nasze kobiety i ucinać nam głowy.

Niczym dżuma po internecie krąży niby-żart: zdjęcie bramy obozu w Auschwitz z podpisem: "Polska jest gotowa na przyjęcie imigrantów". Przeraża to, że w kraju tak okrutnie doświadczonym przez II wojnę światową i niemiec- kie zbrodnie, znajdują się idioci, którzy uważają, że to zabawne. Być może to margines, ale pokazuje, jak wiele emocji budzi sprawa uchodźców z Bliskiego Wschodu, którzy mają trafić do Polski. Wielu odczuwa strach przed przyjazdem tych ludzi. Strach zrozumiały, bo zawsze najbardziej boimy się tego, czego nie znamy. Strach wynikający jednak z niezrozumienia pewnych rzeczy.

Panuje przekonanie, że islam to synonim fundamentalizmu i terroryzmu. Że muzułmanie, którzy przybywają teraz do Europy, nie szukają schronienia przed wojną, ale eksportują do nas barbarzyństwa Państwa Islamskiego i kiedy tylko ich tu wpuścimy, zaczną gwałcić nasze kobiety i ucinać nam głowy. Tyle tylko, że ci ludzie uciekają przed Państwem Islamskim, a nie są jego ekspozyturą. To trochę tak, jakby uważać, że biali Rosjanie uciekający przed bolszewikami na Zachód, nieśli ze sobą bakcyla rewolucji październikowej. Byłoby to oczywiste nieporozumienie. Tak samo jak przekonanie, że fala fundamentalizmu dotarła do Europy razem z wcześniejszymi imigrantami z krajów muzułmańskich. Musimy zdać sobie sprawę, że to nie imigranci, ale ich dzieci i wnuki - już obywatele krajów Zachodu - są najbardziej skorzy do przyjęcia radykalnego islamu.

Nie wynika to jednak z zapisanego w ich DNA genu barbarzyństwa. Ich fundamentalizm jest owocem polityki krajów zachodnich. Mniejszości muzułmańskie systemowo były w nich traktowane jak obywatele drugiej kategorii. W takiej Francji zamknięto ich w gettach na przedmieściach wielkich miast, gdzie poza blokowiskami nie było nic - pracy czy jakichkolwiek perspektyw. Nikt nie interesował się ich asymilacją. Poniżeni, godność i poczucie własnej wartości odnajdywali jedynie w fundamentalizmie. Stali się łatwą ofiarą radykalnych imamów.

To lekcja, którą powinna odrobić Polska. Pytanie: przyjmować, nie przyjmować? jest bowiem bez sensu. Uchodźcy i tak do nas dotrą. Najważniejszą kwestią jest teraz to, by stworzyć skuteczny system integracyjny, którego dzisiaj nie mamy, a powinniśmy byli stworzyć już dekadę temu. System, który da im szansę włączyć się w polskie społeczeństwo, a nie zepchnie ich, jak choćby we Francji, na margines, gdzie będą pielęgnować swoje frustracje. System, który powie: nie chcemy was nawracać na chrześcijaństwo, szanujemy waszą religię, ale wy szanujcie wyznawane u nas wartości i obyczaje. Jeżeli nie, powinniście poszukać szczęścia gdzie indziej. Jasne, że łatwiej powiedzieć, niż zrobić, ale tak naprawdę nie mamy wyjścia. Wiemy też, czego nie robić. Zamiast więc hamletyzować, trzeba wziąć się wreszcie do dzieła.

Zobacz: Ojciec Radwańskiej podlizuje się prezesowi: Kaczyński to wielki polityk

Czytaj:  Kto kazał nagrywać u Sowy? Kolejne sensacyjne doniesienia w tej sprawie

Najlepsze wideo: tv.se.pl