Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Wojna, która zaczęła XX w.

2014-07-29 17:28

Mija sto lat od wybuchu I wojny światowej. W Polsce ta ważna rocznica przechodzi praktycznie bez echa. Nam kojarzy się tylko z odzyskaniem niepodległości, ale zasięg zmian, który przyszedł wraz nią, jest nie do przecenienia.

Znany brytyjski historyk Eric Hobsbawm uznał, że wojna, która rozpoczęła się 28 lipca 1914 roku powinna być uznana za prawdziwy początek XX w. To całkiem uprawniona interpretacja. Wybuch Wielkiej Wojny położył bowiem kres porządkowi świata ustanowionemu przez kongres wiedeński w 1815 roku. Świata kilku imperiów, które dzieliły i rządziły ówczesną Europą i światem. Zmieniły też naturę konfliktów zbrojnych, o czym ludzkość przekonała się w kolejnych dekadach. To wraz wybuchem I wojny światowej datuje się powstanie wojny totalnej, która angażowała nie tylko armie, ale całą ludność cywilną. Po raz pierwszy w historii tak wielu pracowało na wysiłek zbrojny swoich krajów.

To już nie były starcia na odległych polach bitew, której echa ledwie docierały do ludności. Ta wojna była dla cywilów czymś absolutnie namacalnym. Zamieniła się bowiem w konflikt na wyniszczenie, wymagający wszelkich dostępnych zasobów. To jeszcze nie była II wojna światowa, w której ludność cywilna była główną ofiarą działań zbrojnych, ale to Wielka Wojna utorowała drogę jej okrucieństwom. Istnieją ciekawe interpretacje, że walczący w okopach I wojny światowej oficerowie, kiedy dowodzili już swoimi armiami w 1939 roku, chcieli, aby cywili doświadczyli bestialstwa, które oni sami przeżywali w błotach belgijskiej Flandrii, dziesiątkowani przy kolejnych próbach przełamania frontu przez karabiny maszynowe wroga lub przez ostrzał artyleryjski własnych wojsk.

Wrzucenie całego społeczeństwa w tryby gospodarki wojennej przyniosło zasadniczą zmianę, która dla nas wydaje się tak naturalna – polityka stała się nie domeną elit, ale doświadczeniem masowym. Kiedy zmusiło się całe narody do pracy lub walki na rzecz zwycięstwa, nie dało się już udawać, że społeczeństwo nie jest podmiotem polityki. Nie przez przypadek powszechne prawo wyborcze stało się normą po I wojnie światowej. Ta demokratyzacja życia społecznego doprowadziła też do ostatecznego upadku europejskich monarchii. Te, które przetrwały wojenną zawieruchę, musiały stać się dekoracją dla systemu parlamentarnego. Paradoksalnie fundament demokracji, jakim jest masowy udział społeczeństwa w życiu politycznym, zbiegł się z ustępowaniem liberalizmu skrajnym formacjom ideowym, które, jak komunizm, w czasie wojny zdobyły władzę, albo jak faszyzm, na fali powojennych niepokojów społecznych przejęły ją niedługo potem.

A to wszystko tylko niewielki element rewolucji społeczno-politycznej, którą przyniosła I wojna światowa. To ona stworzyła podwaliny współczesnego świata i warto się nią zainteresować, by go lepiej zrozumieć.