Tomasz Walczak

i

Autor: super express

Tomasz Walczak: W Rosji coś drgnęło, ale rewolucyjnych zmian nie będzie

2013-09-09 13:24

Na tle ostatnich, do bólu przewidywalnych, wyborów w Rosji, w czasie których jedyną rozrywką dla obserwatorów była skala fałszerstw, w przedterminowych wyborach na mera Moskwy zrobiło się wreszcie ciekawie. A to za sprawą ogromnego sukcesu kandydata antyputinowskiej opozycji Aleksieja Nawalnego. Mimo przegranej, jego 27 proc. musi robić wrażenie, bo to wynik nie notowany przez niezależnych kandydatów od lat. Na tym kończy się jednak optymizm.

Trzeba oczywiście przyznać Nawalnemu, że doskonale wykorzystał zamieszanie wokół własnej osoby. Kiedy 18 lipca sąd w Kirowie wydawał na niego polityczny wyrok i próbował go wsadzić do więzienia, jego poparcie w sondażach wyborczych prowadzonych przez niezależne ośrodki badawcze nie przekraczało 10 proc. Niezdecydowanie władz - wsadzić za kratki, nie wsadzić - sprawiło, że jego rozpoznawalność i popularność znacząco wzrosła. Wsparła ją tytaniczna praca Nawalnego i jego sztabu. Mimo licznych kłód, które rzucano mu pod nogi (najścia na biura wyborcze, ograniczanie dostępu do mediów), niedzielne wybory pokazały, że w niecałe dwa miesiące udało mu się zbudować solidną pozycję polityczną.

 

Problem polega jednak na tym, że ta pozycja polityczna dotyczy tylko Moskwy, a Moskwa to jednak nie cała Rosja. Nie chodzi tylko o przepaść w dochodach między mieszkańcami stolicy, a Rosjanami z prowincji. Chodzi także o poziom świadomości politycznej. Moskwa to ostoja rosyjskiej klasy średniej - nie dość, że znacząco aktywniejszej politycznie niż reszta kraju, to jeszcze bardziej wobec Putina i jego kliki krytycznej. Moskwianie dużo mniej podatni są na państwową propagandę serwowaną im przez państwowe kanały telewizyjne, które są jedynym źródłem wiedzy o świecie na prowincji. Tam nie docierają niezależne od Kremla media. O internecie też mało kto słyszał. Bez odartej z kremlowskiej agitacji informacji rosyjska opozycja nie ma co marzyć o zmianie sytuacji politycznej. A więc to, co udało się w Moskwie, nie ma szans powodzenia w skali całego kraju. Tym bardziej, że nikt nie zamierza wpuszczać do rosyjskiego parlamentu partii opozycyjnych, a w wyborach prezydenckich pokazywać, że Putin ma jakąkolwiek konkurencję.

 

Nawalny już zapowiada, że jego polityczna droga ma jeden cel – Kreml. Te zapowiedzi szybko mogą się jednak zdezaktualizować. Bardzo wątpliwe, że o wyroku więzienia na Nawalnego ktokolwiek zapomniał, tym bardziej, że wśród kremlowskiej elity nie ma ochoty na to, żeby obserwować, jak Nawalny rośnie w siłę. Już wkrótce posłuszny władzom wymiar sprawiedliwości upomni się o opozycjonistę i z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że najbliższe kilka lat spędzi w kolonii karnej gdzieś na dalekim wschodzie Rosji. To zakończy jego marzenia o udziale w wielkiej polityce, do której skazani w procesie karnym nie mają wstępu.

Nasi Partnerzy polecają