Z wielu powołanych przez PiS instytucji nie ma chyba bardziej bezużytecznej niż Polska Fundacja Narodowa. Miała sławić dobre imię Polski na świecie, ale jedyne, co jej się do tej pory udało, to zrobić głośną kampanię billboardową, która miała przekonać Polaków do pisowskiej demolki w wymiarze sprawiedliwości. Sądząc po sondażach - nieskuteczną. W chwili wielkiego kryzysu wizerunkowego po polsko-izraelskiej awanturze o pamięć i historię PFN długo nie potrafiła zareagować, a jak już zareagowała, to nikt tego nie zauważył. Fundacja ma jednak do dyspozycji 100 mln budżetu, nieograniczoną fantazję jej szefostwa i przyrodzony mu zew przygody. Wysyła więc na morza i oceany jacht pod wodzą Mateusza Kusznierewicza, który przez 3 lata ma pływać dookoła świata i sławić wielkość naszego kraju. Koszt? Jak wylicza "Gazeta Wyborcza" - nawet 20 mln zł.
Szczerze mówiąc, nie wiem, kto wpadł na to, że niesiona bryzami, mistralami i pasatami łajba podbije serca nawet najdalszych mieszkańców globu. Ostatni raz wyprawą dookoła świata ludzie ekscytowali się, gdy angielski dżentelmen Phileas Fogg założył się o 20 tys. funtów szterlingów, że uda mu się to w 80 dni. I tylko dlatego, że działo się to na kartach znakomitej powieści przygodowej Juliusza Verne'a. Dziś takie ekspedycje wzruszają już chyba tylko zblazowanych miliarderów, którzy z nudów kupują jacht i ruszają w poszukiwaniu adrenaliny. Dużo więcej emocji budzą takie osoby, jak choćby Aleksander Doba, który jako pierwszy samotnie przypłynął kajakiem Atlantyk. Pisały o nim największe światowe media, a ostatnio znalazł się na okładce poczytnego "The New York Time Magazine". Na swoją wyprawę miał ułamek tego, czym dysponować będzie Kusznierewicz, który z kolei może liczyć zaledwie na ułamek zainteresowania, jaki wzbudził Doba. Jednym słowem wyrzucamy w błoto ogromne pieniądze na fanaberie kilku żądnych wrażeń żeglarzy.
Zresztą nie takie mamy tradycje. Gdyby PFN chciała godnie i z rozmachem uczcić naszą niepodległość, odwołałaby się do dziedzictwa przedwojennej Ligii Morskiej i Kolonialnej - masowej organizacji niestrudzenie walczącej o zamorskie dominia dla Polski pod hasłem "Żądamy kolonij dla Polski". Upomnienie się o Madagaskar, o którego kolonizacji marzyli nasi przodkowie w II RP, byłoby nie tylko bezkosztowym przywracaniem sprawiedliwości dziejowej, ale też gwarantowałoby nam większy rozgłos niż halsowanie po wielkiej wodzie.