Tomasz Walczak: Tęsknota za wolnością wyzysku

2014-06-07 4:00

To zadziwiające, że po 25 latach eksperymentu wprowadzania w Polsce nieograniczonego wolnego rynku nadal ktoś wierzy, że może on przynieść możliwie największe szczęście możliwie największej liczbie ludzi.

To zadziwiające, że po 25 latach eksperymentu wprowadzania w Polsce nieograniczonego wolnego rynku nadal ktoś wierzy, że może on przynieść możliwie największe szczęście możliwie największej liczbie ludzi. A jednak. Jest przecież Wojciech Maziarski z "Gazety Wyborczej", który dopatruje się źródeł sukcesu wyborczego Janusza Korwin-Mikkego w tym, że wbrew ludziom próbuje się u nas ograniczać wolność gospodarczą przez opresyjne państwo. Tylko czy naprawdę wszyscy są spragnieni nieograniczonej wolności gospodarczej?

Zobacz: Rozwód Jacka Kurskiego. Kurscy dzielą się majątkiem

Czy jest ona tak korzystna dla obywateli, skoro jak zauważył pewien Węgier, jest ona "wolnością wyzyskiwania bliźnich czy wolnością uzyskiwania korzyści niewspółmiernych do wkładu służby świadczonej społeczności"? Co bystrzejsi zrozumieli już, że taka wolność jest wbrew obywatelom, którzy, choćby wobec wprowadzanej w jej imieniu deregulacji rynku pracy, stoją na dużo gorszej pozycji wobec swoich pracodawców. Ci, korzystając z możliwości prawnych, konsekwentnie wypierają umowy o pracę, zastępując je tzw. umowami śmieciowymi. Nie dość, że dzięki temu pracodawca obniża sobie koszty, bo nie musi za pracownika odprowadzać składek, to jeszcze nie podlega obowiązkowi objęcia ich pensją minimalną. Efekt tego jest taki, że w imię wolności gospodarczej i w majestacie prawa można pracownikowi płacić grosze. Stąd pomysł, żeby tę grupę ludzi, stanowiącą dziś w Polsce ok. 27 proc. wszystkich zatrudnionych, objąć minimalną płacą godzinową. Według pomysłów związkowców ma być ona uzależniona od ustawowej płacy minimalnej, która w tym roku wynosi 1680 zł brutto. W czwartek rozpoczęły się nad nim prace w Sejmie.

To pomysł ze wszech miar słuszny, którego potrzebę zastosowania dostrzeżono już w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Dla Maziarskiego pewnie trąci to jakimś zamordyzmem i "antywolnościowymi tendencjami", które sprawiają, że "mnóstwo ludzi w Polsce czuje się zaniepokojonych i osobiście zagrożonych". Jacy to ludzie? Nie wiem. Znam za to mnóstwo takich, którzy czują się zagrożeni antypracowniczymi rozwiązaniami, przynoszącymi im niepewność jutra. I to raczej z tych ludzi, a nie zawiedzionych neoliberałów, rekrutują się wyborcy partii radykalnych, panie Wojciechu.

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail