Tomasz Walczak

i

Autor: super express

Tomasz Walczak: Szczyt Klimatyczny - jaka piękna katastrofa

2013-11-22 20:30

Kończy się Szczyt Klimatyczny w Warszawie. Impreza, która od początku budziła w Polsce wiele kontrowersji. Z jednej strony protestowała prawica, bo szczyt rozpoczynał się 11 listopada i zaczęła się histeria, że europejskie lewactwo zjedzie się do stolicy, żeby rozbić Marsz Niepodległości. Lewactwa nie było trzeba, bo ostatecznie marsz rozbił się sam. Inni wskazywali, że 100 mln zł, które kosztować nas będzie organizacja, to pieniądze wyrzucone w błoto. I to oni mieli rację.

Były już minister środowiska Marcin Korolec, który szczyt nam załatwił, przekonywał, że warto wydać te pieniądze, bo Polska zyska na tym wizerunkowo.  Nie mógł się bardziej pomylić. Media z Europy Zachodniej, której najwyraźniej chcieliśmy zaimponować, zmieszały Polskę z błotem. Słusznie zwróciły uwagę, że kraj, którego gospodarka w takim stopniu jest uzależniona od węgla kamiennego, a więc w naturalny sposób emituje do atmosfery ogromne ilości CO2, nie może być motorem porozumienia, które ma tę emisję ograniczyć. Heroiczna walka o jak nałagodniejsze zapisy unijnego porozumienia klimatycznego pokazało, że dla polskiego rządu jakiekolwiek obligowanie nas do bycia mniejszym trucicielem jest nie do przyjęcia. Gospodarka naszego kraju nie zniesie bowiem ekologicznej rewolucji.

Rząd ma, oczywiście, rację, ale rację ma też wpływowy "Financial Times" zauważył, że Polska organizująca Szczyt Klimatyczny to tak, "jakby Vito Corleone przewodniczył konferencji na temat reformy prawa". Szwedzki "Handelsblatt" wypowiadał się w duchu kraju, który jest jednym z ekologicznych liderów świata: "Polska to największy grzesznik klimatyczny w Europie, a Bełchatów to największa w Polsce, a zarazem w Europie, elektrociepłownia i elektrownia, czyli zarazem największy emitent dwutlenku węgla. Wszystkie polskie elektrownie węglowe są przestarzałe, lobby górnicze w Polsce jest mocne, a większość elektrowni jest własnością państwa". I jeszcze opinia "Frankfurter Rundschau": "Polski rząd nie chce żadnego przełomu ws. pozyskiwania energii".

Czy na takim sukcesie wizerunkowym zależało polskiemu rządowi? I czy taki PR musiał kosztować aż 100 mln zł? Może następnym razem należy lepiej wybrać imprezę, którą chcielibyśmy zorganizować. Nie żałowalibyśmy wydanych pieniędzy, a i sukces nie byłby tak wątpliwy. Ale przynajmniej Stadion Narodowy, który Szczyt gości, będzie mógł się pochwalić zyskami.