Ponieważ rocznice to ważne i okrągłe, więc i spoty, jak to się mówi, na wypasie. Ten o Unii kosztował prawie 1 mln zł za kilkadziesiąt sekund, a kolejne 6 mln poszło na jego emisję w telewizji. Natomiast ten upamiętniający ćwierćwiecze III RP ma kosztować w sumie ok. 8,5 mln zł, być wyświetlany w czołowych globalnych kanałach telewizyjnych i budować naszą markę jako kraju, który z trzeciego świata awansował do grupy państw rozwiniętych.
Owszem, awans nie ulega żadnej wątpliwości, ale ten szał uniesień z nim związany w postaci choćby rzeczonego spotu trochę jednak mierzi. Zapowiada się bowiem festiwal radości zadowolonych z siebie beneficjentów transformacji ustrojowej, dla których ostatnie 25 lat to pasmo sukcesów, awansów i niespotykanego wcześniej bogacenia się. Festiwal, który będzie sugerował, że III RP to projekt skończony, a świat, który został nam stworzony jest najlepszym z możliwych.
Zwykła, elementarna przyzwoitość nakazuje jednak, żeby swój entuzjazm nieco powściągnąć, bo dla wielu Polaków te ostatnie 25 lat nie były tak różowe, jak niektórym, mierzącym ich życia własną miarą, mogłoby się wydawać. Oczywiście, wiele się nam od 1989 roku udało, ale jeśli chodzi o kwestie społeczne, III RP zawiodła. Wiele osób do dziś nie potrafi odnaleźć się w świecie kapitalizmu, a państwo robi zdecydowanie za mało, żeby im to ułatwić. Dla niepoprawnych entuzjastów wolnej Polski, miarą naszego sukcesu są jedynie kilometry wylanego asfaltu. Może się czepiam, ale dla mnie miarą sukcesu państwa jest to, jak wspiera ono najbardziej potrzebujących, a w tej kwestii nadal jest mnóstwo do zrobienia. Nie róbmy więc spotów, twórzmy sprawną politykę prospołeczną.