Romanse Solidarności z polityką zawsze kończyły się dla związku katastrofą. Czy kiedy wchodziła do Sejmu, czy kiedy rządziła, czy wreszcie kiedy opowiadała się po jednej stronie sporu politycznego, odbierała sobie wiarygodność jako rzecznik praw pracowniczych. Zamiast walczyć z patologiami naszego rynku pracy, była wykastrowaną organizacją, od której odwróciło się społeczeństwo. Za Janusza Śniadka była już wyłącznie związkiem rocznicowym. Przez ostatnie pięć lat, dzięki tytanicznej pracy Piotra Dudy, Solidarność zaczęła powoli odzyskiwać swoją pozycję w debacie publicznej. I to nawet mimo dramatycznego poziomu uzwiązkowienia w Polsce. Głos Dudy i Solidarności był słyszany i mimo wszystko poważnie traktowany.
Sojusz z PiS dowodzi, że przywódcy Solidarności najwyraźniej nie wyciągnęli żadnych wniosków z dawnych błędów. Od jakiegoś czasu przeciwnicy związków zawodowych próbowali zapisać Piotra Dudę i Solidarność do partii Jarosława Kaczyńskiego, tym samym dezawuując jego pomysły jako pisowskie gadanie. Dziś ci sami ludzie dostają do ręki argumenty na potwierdzenie tych tez. Wszystko, co zgłosi od teraz Solidarność będzie przedstawiane jako pisowskie oszołomstwo. A postulaty Piotra Dudy i stojących za nim związkowców są zbyt ważne dla naszego życia społecznego, by w ten sposób je zbywać.
Rozumiem, że Duda szukał poparcia dla swoich pomysłów wśród parlamentarnych partii politycznych. Nawet najlepsze idee związkowców bez wsparcia politycznego z Wiejskiej pozostaną jedynie mirażami. Jeśli chce się być skutecznym związkowcem, trzeba przekonać do swoich racji klasę polityczną. Owszem, tylko PiS był zainteresowany pomysłami Solidarności i jest potencjalną partią rządzącą. Rozumiem więc zbliżenie się do tej partii, ale czym innym jest jednak rozgrywanie między sobą polityków, a czym innym bycie ich nałożnicą, a niestety do takiej funkcji Solidarność zapewne będzie sprowadzona. I to przez partię, w której brakuje polityków z prospołecznymi przekonaniami. Wszyscy, którzy w PiS odpowiadają za kwestie gospodarcze, to zatwardziali liberałowie, dla których pomysły Solidarności – nawet jeśli głośno o tym nie mówią – to groźny socjalizm. Solidarność popełnia więc nie tylko taktyczny, ale też ideowy błąd. Ze szkodą dla siebie i spraw pracowniczych.
Tomasz Walczak: Sojusz z PiS ze szkodą dla Solidarności
2015-05-05
18:23
Odkąd Piotr Duda został w 2010 roku wybrany na przewodniczącego Solidarności zrobił wiele, żeby zerwać z dziedzictwem swojego poprzednika Janusza Śniadka, który ze związku zawodowego zrobił pisowską przybudówkę. Niestety, poparcie Komisji Krajowej dla kandydatury Andrzeja Dudy sprawia, że historia znów się powtarza.