Świat trzęsie się w posadach. Unia Europejska zmaga się z największym kryzysem w swoich dziejach. A nawet trzema, bo na niekończącą się zapaść finansową i rosyjską wojnę z Ukrainą nałożył się jeszcze problem fali uchodźców. Jak przeciwdziała temu nasza część "europejskiej klasy politycznej"? Otóż tak, że kruszy kopie o to, czy szefowa MSW powinna przyjść do prezydenta i czy prezydent powinien spotkać się z premier. Wygląda to wszystko jak utarczki rozwrzeszczanych dzieci w piaskownicy, walczących o łopatkę i wiaderko. Ktoś kogoś kopnie po kostkach, uszczypnie lub krzyknie "sam jesteś głupi". Słowem - smarkacze, nie politycy.
W normalnym kraju prezydent powinien spotykać się premierem, żeby dyskutować, ustalać wspólne stanowisko, rozwiązywać problemy. Ale nie u nas. My żyjemy w innym wymiarze, w alternatywnej rzeczywistości, postawionym na głowie świecie POPiS-olandii, gdzie oczywiste rzeczy wcale nie są taką oczywistością. Tu rządzą najniższe polityczne instynkty i tępe emocje.
Jakkolwiek i PO, i PiS ze swoimi prostackimi wojenkami są siebie warte, to ton nadaje im dziś prezydent Duda. Dla jego obozu politycznego premier jest trędowata, a jej środowisko to banda "zaprzańców" (sic!). Jakiekolwiek obcowanie z nimi - wspólne zdjęcia, uściski dłoni - uznaje się za bratanie się z wrogiem. A pan prezydent najwidoczniej nie chce uchodzić za kolaboranta i Ewę Kopacz bojkotuje. Tak jak jego polityczny ojciec Jarosław Kaczyński bojkotował spotkania z "panem" Komorowskim. Niestety, niedaleko padło jabłko od jabłoni.
Przykre, że Andrzej Duda udowadnia, iż nadal ma problemy z odcięciem pisowskiej pępowiny i wzniesieniem się ponad te żałosne przepychanki. Obiecywał nowy styl prezydentury, ale w formie jej sprawowania niczego nowego nie wniósł. Ochoczo odgrywa te same kiepsko napisane role, co inni pisowcy i platformersi przed nim. Przy okazji wpisuje się w strategię PO, której takie zachowanie głowy państwa jest na rękę. Nie mając bowiem innego pomysłu na przekonanie do siebie wyborców, stara się eskalować świętą wojnę PO - PiS. Jak widać, skutecznie.
Panie Prezydencie, Pani Premier, a może już czas skończyć z tą żałosną dziecinadą? Swój infantylizm już udowodniliście. Pora na nieco dojrzałości.