Jakby państwo przypadkiem uznali, że za surowo oceniam naszych posłów i senatorów, polecam historię ujawnioną przez "Rzeczpospolitą", która donosi, że w Senacie narodził się pomysł rozszerzenia ich przywilejów. Jakby im było mało ponadprzeciętnych pensji, darmowych podróży pociągami i samolotami, dopłat na mieszkania w Warszawie, zwrotu pieniędzy za paliwo i funduszy na biura poselskie, postanowili ten pakiet rozszerzyć. Przede wszystkim chcą szerszych gwarancji pracy. Oprócz tego, że pracodawca, który zatrudnił parlamentarzystę, zanim ten został wybrany, nie może go zwolnić ani zmniejszyć pensji, to jeszcze chcieliby, aby ci, którzy łączą mandat z pracą zawodową, również nie mogli być zwalniani. Nieźle jak na kraj, w którym stałość zatrudnienia dla coraz większej liczby osób jest nieosiągalnym luksusem.
Przeczytaj też: Jaruzelski w ciężkim stanie w szpitalu. Politycy podzieleni! Jak pochować generała?
Politycy nie ustają w przekonywaniu Polaków, że rynek pracy się zmienia, nikt nie może liczyć na stabilizację i pracę musimy zmieniać często, ale jednocześnie sami nie chcą paść ofiarą tych zmian. Jest jeszcze jedna bulwersująca propozycja zmian - oświadczenia majątkowe miałyby być mniej dokładne, a poseł czy senator nie musiałby robić przed wyborcami rachunku sumienia tak dokładnie jak dotychczas. To już nawet nie jest bezczelność, ale środkowy palec wystawiony wyborcom i tak ważnej dla demokracji transparentności. Nie mówiąc już o tym, że to sygnał dla wszystkich cwaniaków, że teraz łatwiej można bawić się w przekręty. Jak się jednak jest parlamentarzystą, to można być bezczelnym i machać środkowym palcem na prawo i lewo. Dzięki naszej ordynacji wyborczej trudno ich za taki proceder ukarać.