Interesy Rosji w Syrii są jasne – to ostatnie państwo na Bliskim Wschodzie w jej strefie wpływów, które nie dość, że wiernie trwa przy Moskwie, to jeszcze kupuje rosyjską broń. Takiego sojusznika tylko jakiś rosyjski demokrata-głupiec mógłby zostawić w potrzebie. Al-Assad może więc liczyć na silne wsparcie kremlowskiej elity. Ta jednak wcale nie pali się do tego, żeby za syryjski reżim umierać, a już na pewno nie wykorzysta ataku na Al-Assada, żeby dokonywać karnej ekspansji terytorialnej na kraje będące członkiem Unii Europejskiej i NATO. Wiele można powiedzieć o Putinie, ale nie to, że jest wariatem, który nie rozumie niuansów geopolityki. Tyle a propos barwnych tez Aleksandrowa.
W kwestii reakcji Moskwy na amerykańską interwencję zbrojną w Syrii, trudno oczekiwać, żeby to Putin i jego zausznicy milczeli. Będzie dużo mocnych słów, rytualne oburzenie i chyba tyle. Instrumentarium Rosji jest tu bardzo ograniczone i jedyne, czym naprawdę mogliby uderzyć w amerykańską administrację, to całkowite zerwanie rozmów o ograniczeniu arsenałów nuklearnych Rosji i USA. To sprawa, na której Obamie niezwykle zależy i która jest probierzem jego skuteczności w relacjach z Putinem. Należy jednak wątpić, żeby rosyjski prezydent uciekł się do takich działań, zwłaszcza że mimo propagandowego ochłodzenia relacji amerykańsko-rosyjskich po wprowadzeniu przez Waszyngton tzw. listy Magnickiego, ograniczającej wjazd do USA części rosyjskich urzędników państwowych, a ostatnio przyznaniu przez Kreml azylu dla Edwarda Snowdena, w tej strategicznej kwestii rozmowy dalej się toczą.
Kremlowi zresztą nie będzie raczej zależeć na zbytnim podgrzewaniu międzynarodowej atmosfery. Rosjanie wiedzą, że jakakolwiek interwencja w Syrii dla Ameryki to ogromny problem polityczny i militarny. Trzeba się zgodzić więc z tymi, którzy twierdzą, że za murami Kremla wszyscy szeroko uśmiechają się na myśl o zaangażowaniu w Syrii. Zobaczymy więc Siergieja Ławrowa ubolewającego, że Stany Zjednoczone wspierają syryjskich terrorystów, Władimira Putina, który podkreśli kolejny błąd Ameryki na Bliskim Wschodzie. Ale machać szabelką nikt nie będzie. No chyba, że jakiś rosyjski ekspert, który może sobie pozwolić nawet na stwierdzenie, że w ramach rewanżu za Syrię Rosja odbije Alaskę. Takie prawo ekspertów.