Tomasz Walczak: Raz sierpem, raz młotem generała Jaruzelskiego

2014-05-31 13:34

Pogrzeb gen. Jaruzelskiego na warszawskich Powązkach, co zrozumiałe, budził ogromne emocje. Od kilku dni trwała debata zwolenników i przeciwników tego pomysłu. Wiele osób było zniesmaczonych kwestionowaniem tej decyzji. Paweł Wroński stwierdził nawet, że chce mu się rzygać, kiedy widzi to wszystko. Cóż, delikatny jest publicysta „Gazety Wyborczej”.

Bo prawdziwie dantejskie sceny, działy się pod kościołem, w którym odbywała się msza żałobna i na Powązkach właśnie, gdzie zebrały się tłumy przeciwników samego Jaruzelskiego i jego pochówku na tej nekropolii. Buczenie, gwizdy, okrzyki „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” lub „A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”, radziecka pieśń z czasów II wojny „Święta wojna” odgrywana z głośników, by przypomnieć domniemaną ojczyznę generała i zagłuszyć uroczystości pogrzebowe – tak przeciwnicy żegnali Jaruzelskiego. Przyznam, że i ja czułem pewien dysonans.

Sam uważam, że gen. Jaruzelski nie powinien spocząć na Powązkach, a swoje powody wyjaśniłem kilka dni temu w jednym z komentarzy. Niemniej, zawsze uważałem, że cmentarz to nie miejsce na polityczne happeningi i niemal bydlęce zachowania. Można surowo oceniać Jaruzelskiego, można mu odmawiać symbolicznego umieszczenia w narodowym panteonie, ale próby zakłócenia ceremonii pogrzebowej i do tego w tak niegodny sposób są doprawdy obrzydliwe, kimkolwiek nie byłby chowany w grobie. Nawet największym zbrodniarzom czy łajdakom, należy się możliwość ciszy i godnego pochówku. Należy się ona przede wszystkim najbliższej rodzinie, dla której już sama śmierć najbliższego jest ogromnym cierpieniem. Należy im się minimum szacunku. Spory o historię, tożsamość i współczesność są pożądane, ale cmentarz nie jest trybuną w londyńskim Hyde Parku, gdzie każdy może sobie mówić, co mu się żywnie podoba.

Kiedy chowano gen. Jaruzelskiego, którego – jeszcze raz to powtórzę – nie cenię i nie mam ochoty bronić jego politycznego szlaku bojowego, pomyślałem sobie, że to może dobrze, że jego ciało zostało skremowane. Pamiętam historię z początku lat 90. z Serbii, gdzie tamtejsi nacjonaliści wdarli się do mauzoleum w Belgradzie, w którym spoczywają doczesne szczątki Josipa Broz Tito, by je sprofanować i przebić jego serce osinowym kołkiem. Nie wątpię, że i w Polsce znaleźliby się chętni, żeby spróbować tego na Jaruzelskim. Tabu śmierci dla niektórych przestało już dawno temu istnieć.