Najpierw w Radzie Najwyższej w zaledwie 30 minut przegłosowano autorytarne przepisy dotyczące masowych protestów, które żywcem przeniesiono z prawodawstwa rosyjskiego, a potem, kiedy weszły już w życie, władza ruszyła rozmawiać z ludem argumentem siły.
Czuć w tym wszystkim nawet nie inspirację, którą ukraińska ekipa rządząca czerpie z polityki Władimira Władimirowicza, ale wręcz jego rękę. Kiedy bowiem Siergiej Ławrow wzywa Zachód, by nie mieszał się w sprawy ukraińskie, w tym samym czasie władze rosyjskie aktywnie działają na rzecz pozostania naszego wschodniego sąsiada w rosyjskiej sferze wpływów.
Przeczytaj: UKRAINA: Berkut robi zdjęcia NAGICH DEMONSTRANTÓW Tak milicja znęca się nad opozycją! WIDEO
Wydarzenia ostatnich dni po raz kolejny dowodzą, że batalię o Ukrainę Zachód przegrywa z Rosją w przedbiegach. Działa na rzecz zachowania kontaktu z urzędującym prezydentem Janukowyczem, by starać się go przekonać do umiaru, podczas gdy Rosja ma go już w garści.
Nie jestem nawet pewien, czy Janukowycz jeszcze o czymkolwiek na Ukrainie decyduje. Albo już zupełnie stracił wpływ na sytuację, którą kontrolują namiestnicy Kremla nad Dnieprem, albo działa jako marionetka w rękach tych namiestników.
Jeśli z kimkolwiek można rozmawiać o zaprzestaniu brutalnej pacyfikacji rewolucyjnych nastrojów na Ukrainie, to właśnie z Putinem. Problem polega jednak na tym, że ten nie zamierza odpuścić. Walczy o swoją pozycję wewnętrzną w Rosji, bo jak od dawna wiadomo, po pierwsze, utrata wpływów w Kijowie oznacza znaczny spadek poparcia zwykłych Rosjan, którym wmawia się, że Ukraińcy to ich młodsi bracia, a nie osobny naród.
Po drugie, udana rewolucja na Ukrainie może stać się zaraźliwym przykładem dla tych w Rosji, którzy też chcieliby się pozbyć swojego prezydenta. Bardzo kibicuję Ukraińcom w ich dążeniach do demokracji i normalności, ale nie widzę szans, by Zachód chciał się wykrwawiać w wojnie z Putinem o dusze naszych wschodnich sąsiadów. A sami w starciu z Putinem są bez szans.