Najczęściej cytowaną wypowiedzią Putina jest ta o braku potrzeby wprowadzania na Ukrainę wojsk, o co prosił w sobotę Radę Federacji i co stało się powodem do znacznej eskalacji konfliktu z Zachodem. Tym jednym zdaniem nieco złagodził temperaturę sporu, ale aby była ona wystarczająco wysoka, dodał, że dalej istnieje taka możliwość. Skąd ten krok do tyłu? Być może Putin stwierdził, że stawianie kwestii Krymu na ostrzu noża czyni Zachód zbyt zjednoczonym przeciwko niemu. Unia i Stany Zjednoczone jeszcze w tym tygodniu gotowe są wprowadzić sankcje przeciwko Rosji, jeśli ta nie przestanie mieszać na Ukrainie. Nie można wykluczyć, że nieco tonując nastroje próbuje tę bombę rozbroić.
Problem polega jednak na tym, że oprócz oczekiwanego marszu wyzwoleńczego, którego tak wszyscy boją się na Zachodzie, Rosja już w zasadzie przejęła kontrolę kontrolę nad Krymem. Rosyjska armia i jej zausznicy albo zajęli, albo oblężyli strategiczne obiekty na półwyspie. A więc krok do tyłu Putina to tak naprawdę stanie w miejscu. Premier Tusk z zadowoleniem stwierdził, że zapowiedź wstrzymania interwencji na Ukrainie to zasługa działań Zachodu. Owszem, ale nie można teraz ulec wrażeniu, że właśnie się sprawę rozwiązało. Nadal mamy do czynienia z zajęciem terytorium obcego państwa przez Rosję i głównym celem Zachodu nadal pozostaje zmuszenie jej, aby się z niego wycofać. Miejmy nadzieję, że przywódcy UE i Stanów Zjednoczonych to rozumieją i nie pogrążą się w dobrym samopoczuciu. Rosyjska bomba nadal bowiem tyka.
Tomasz Walczak: Putin przemówił
2014-03-04
20:17
Pierwszy raz od wybuchu kryzysu wokół działań Rosjan na Krymie głos zabrał ich prowodyr. Władimir Putin na konferencji prasowej odpowiadał na mniej (częściej) lub bardziej (dużo rzadziej) zaczepne pytania dziennikarzy, w zasadzie powtarzając to, co od tygodnia opowiadają kremlowskie media i rosyjscy czynownicy.