No tak, dać palec, to wezmą całą rękę! Jak podniesie się świadczenia, ich adresaci nie dość, że będą chcieli więcej, to jeszcze przyjdą i będą robić zadymy, roszczeniowcy wstrętni! Przywilejów się zachciało, a przecież państwo nie jest to po, żeby te przywileje spełniać. Zabija się w ten sposób przedsiębiorczość w narodzie, człowiek się rozleniwia i najlepiej siedziałby tylko na zasiłku. A tak, niskie świadczenie mobilizowałaby przecież rodziców dzieci niepełnosprawnych, żeby wziąć się z życiem za bary, a nie tylko płakać, że państwo daje za mało. Co za problem, żeby poszli do pracy? Co za problem, żeby „uprzedsiębiorczyć” także niepełnosprawne dzieci? No przecież żaden! A jak nie chcą się aktywizować i odcinać od państwowej pępowiny, ich strata. Niech żyją na granicy ubóstwa.
Tak to widzi prof. Leszek Balcerowicz i optykę ma rodem z czasów najperfidniejszego XIX-wiecznego kapitalizmu, który dbał o to, by klasa pracująca nie dostawała przypadkiem za dużo pieniędzy i broń boże żadnych świadczeń. Chodziło o to, by utrzymać ją jedynie na poziomie potrzebnym do przeżycia. Bo jak człowiek martwi się, co włożyć do garnka, to nie ma czasu myśleć o buntach. I póki, już w XXI w., utrzymywano świadczenia pielęgnacyjne na żenująco niskim poziomie, nikt się nie stawiał. Ledwo zdążyli je podnieść, już się rokoszu zachciało. A dacie im jeszcze więcej, to zaraz ogłoszą rewolucję. Pamiętajcie, prof. Balcerowicz ostrzegał.
Tomasz Walczak: Prof. Balcerowicz ostrzega – podnieście świadczenia, będzie rewolucja
2014-03-26
16:43
Czasy się zmieniają, a Leszek Balcerowicz nadal jest sobą. Bardzo tę jego stałość w poglądach cenię, ale jednocześnie czasami przeraża mnie logika, która za nimi stoi. Zgodnie z nią ocenił ostatnio protest rodziców, opiekujących się swoimi niepełnosprawnymi dziećmi i ich żądania, by zwiększyć świadczenia pielęgnacyjne. „Jak były niskie, nie było słychać protestów” - ocenił.