Podobno to wynik niewiedzy. Bo przecież kto by pomyślał, że oficerowie i urzędnicy wylądują u posła PO. Ale, ale, dziś już wiemy - jedli może za państwowe, ale na alkohol to już zrobili zrzutkę. Cóż za szlachetność! Niemniej ministra Cichockiego przyprawili pewnie o ból głowy. Kolejny. Biedakowi bowiem ostatnio się nie wiedzie. Najpierw służbowy samochód zamienił w gimbusa, a teraz ta heca z restauracją. I kogo będą winić? Deskura? Szefostwo policji? Pewnie, że nie. Jego, Jacka Cichockiego.
Przyznam, że jak na członka rządu, który długo pozostawał w cieniu, wyrasta teraz na prawdziwą gwiazdę. Nie wiem, czy ma parcie na szkło, ale nawet jeśli nie, to już raczej skończyły się czasy, że przeciętny Polak nie wie, jak się nazywa i jak wygląda szef MSW. Jeśli jednak drzemie w nim dusza gwiazdora, pewnie niedługo zadzwoni do nas z podziękowaniami, żeśmy mu pomogli zaistnieć w umysłach ludzi. A że wizerunek trochę ucierpi przy okazji? Pierwszy lepszy celebryta powiedziałby panu ministrowi, że nieważne, co o tobie mówią, ważne, żeby mówili.
A może się czepiamy? Premier przecież mówi, że z tym podwożeniem to taka zbrodnia, która nie wydaje się specjalnie poruszająca. My w "Super Expressie" mamy najwyraźniej wyższe standardy życia publicznego niż pan premier, więc donosimy, co sam minister i jego podwładni wyprawiają. Córki do ministerialnej limuzyny mu nie wsadziliśmy, podwładnych do przybytku kolegi z PO też nie. Ale będziemy o takich rzeczach pisać. Żeby minister nie zapomniał, że jest osobą publiczną.