Tomasz Walczak

i

Autor: super express

Tomasz WALCZAK: Premier, który dogasa

2012-08-23 17:31

Podobno władza, przynajmniej ta sprawowana długo, deprawuje. Perypetie PO, dowodów na to twierdzenie dają aż nadto. Zresztą rządząca partia to kliniczny przykład jeszcze jednej, choć dość banalnej prawdy – długotrwałe panowanie męczy okrutnie. Świadectwo daje tu sam premier, który choć ostatnio rzadko raczy nas swoim widokiem, to kiedy już jednak się nam objawia, widać wyraźnie, że gaśnie nam w oczach.

Brak w nim tej rzutkości i zawadiackiego uśmiechu, znanych z poprzednich lat, a mityczne wilcze oczy jakby trochę zmętniały. W zasadzie nie ma się czemu dziwić, bo kim by nie wstrząsnęły troski, jakie przynosi mu mijające powoli lato. Najpierw zmagał się z nepotyzmem i kumoterstwem we własnych i koalicjanta szeregach, a kiedy już wydawało się, że kilkoma śmiałymi decyzjami rozmontował i tę aferę, rozpoczęła się granda z Amber Gold, która nie tylko obciąża aparat państwowy, przez niego kierowany, ale i powoli zaczyna ciążyć ołowiem jego partyjnym kolegom. Pewnie każdy z nas już dawno by osiwiał. Premier Tusk kolor włosów może i zachował, ale jakby stracił głos.

To przypomina mi świetny koreański thriller „Oldboy”, w którym główny bohater najpierw po trupach kroczył ku sprawiedliwości, a kiedy zrozumiał, jakie zło nieroztropnie wyrządził  po drodze, w akcie skruchy obciął sobie język, aby usnąć się ze świata, który go przerósł. Jakoś ta odyseja niepokojąco kojarzy mi się z naszym premierem. Kiedyś ta wojowniczość wobec różnych patologii, która, choć była w rzeczywistości prześlizgiwaniem się po powierzchni zjawisk, jednak jakoś imponowała, a teraz milczące wycofanie się ze świata, którego złożoności najwyraźniej już nie ogarnia i nie wie, jak ten świat okiełznać.

Może rozumie już to, co my wszyscy zrozumieliśmy, że nie wystarczy przeczekać burzę, zrobić parę sondaży, tupnąć nogą i wyrzucić na zbitą twarz kogo trzeba. Że ten chwyt, stosowany do tej pory tak często, już się po prostu zużył. Że obywatele, nawet ci, których prawica pieszczotliwie nazywa lemingami, już tego nie kupują. Może gdzieś w gabinetach wraz ze swoimi zausznikami wykuwa nowe strategie rozbrajania min, które kilka lat jedynowładztwa rozsiało na jego krętej politycznej drodze. Ta cisza jest jednak oznaką, że polityczne cwaniactwo już chyba nie te i po prostu niewiele da się już wymyślić, dlatego lepiej zastosować strusią politykę.

Premier musi jednak pamiętać, że chowając jedną część ciała, wystawia inną, w którą wszyscy złośliwcy (i to wcale nie pro-pisowscy) zaczynają bić jak w bęben. Tak się składa, że wielu dziennikarzy zwolnionych z obowiązku komentowania słów premiera i jego świty, trochę z nudów, trochę z reporterskiego obowiązku zaczyna węszyć wokół sprawy Amber Gold i wyciągać na światło dzienne rzeczy, które ludzie PO woleliby trzymać w ukryciu. A im dłużej milczenie trwa, tym więcej wstydliwych spraw i co raz dalej idących podejrzeń. Może nie doceniam Donalda Tuska, ale mam niejasne wrażenie, że tak oto brzydko gaśnie nam gwiazda człowieka dotkniętego przez Boga wielkim geniuszem (sic!).

Tomasz Walczak, dziennikarz działu Opinie