W zbliżającej się wielkimi krokami batalii o parlament obie partie znów będą musiały wyjść poza swoich wyznawców. Będzie to jednak znacznie trudniejsze niż dotychczas. Obie formacje zdążyły się bowiem znacząco utwardzić w swoich radykalnych pozycjach, zniechęcając do siebie swoich potencjalnych wyborców. Weekend pokazał, że jednak i PiS, i PO tę straceńczą próbę podejmą.
Politycy PiS na sobotniej konwencji przez wszystkie przypadki odmieniali „klasę średnią”, zapowiadając, że tylko oni będą w stanie odpowiedzieć na rosnące ambicje tej grupy społecznej. Jednym słowem – Kaczyński prowadzi swoich ku politycznemu centrum. Platforma z kolei dzień przed pisowską konwencją zapowiedziała wsparcie dla najgorzej zarabiających w postaci świadczenia w wysokości 500 zł.
Wiarygodność obu zwrotów jest żadna. PiS trzema latami swoich rządów okopał się na radykalnych pozycjach. Marnie są widoki na to, że wyborcy z centrum uwierzą nagle, że z ugrupowania rewolucyjnego PiS stał się nagle partią rozsądku i umiaru. PO z kolei dzielnie zapracowała na łatkę nieczułej na krzywdę społeczną formacji, która nie chciała 500 plus, a teraz chce bawić się dobrą ciocię dla najgorzej sytuowanych. Co zresztą ciekawe, Platforma chce wielkich obniżek PIT. To oznacza dużo mniej pieniędzy do budżetu, więc nie wiem, z czego zamierza finansować zwiększone wydatki. Zwłaszcza że pensja minimalna to najczęściej otrzymywane wynagrodzenie w Polsce, więc na wsparcie dla osób, które tyle zarabiają, potrzeba miliardów złotych, których w budżecie w związku z obniżką podatków nie będzie.
Idzie teraz gra o to, która z partii będzie skuteczniejsza w tej wyborczej maskaradzie. To, jak wielu Polaków uda się obu partiom oszukać, zdecyduje o tym, kto przejmie władzę.