Tomasz Walczak: Polska spokojniejsza, Ukraina spisana na straty

2014-09-05 14:33

Zakończony w Newport szczyt NATO nie przyniósł niespodzianek. Zgodnie z oczekiwaniami wśród członków Sojuszu wygrała opcja niedrażnienia Rosji zarówno w kwestiach obronności Paktu Północnoatlantyckiego, jak i jego stosunku do konfliktu na Ukrainie. Co prawda z Walii płynie silny polityczny sygnał, że Zachód nie akceptuje agresywnej polityki Rosji, ale nie można nie zauważyć znaczącego rozdźwięku między natowską retoryką a praktyką.

NATO postanowiło wzmocnić swoją obecność w krajach członkowskich w bezpośredniej bliskości Rosji, ale trudno ją uznać za utarcie nosa Putinowi. Najważniejszym ustaleniem jest stworzenie sił natychmiastowego reagowania, które dotrą do zagrożonych inwazją regionów nie w kilka tygodni, ale maksymalnie w kilka dni. To już coś, ale trzeba pamiętać, iż nie chodzi o to, żeby odpierać ataki wroga, ale o to, by wróg nawet nie pomyślał o agresji. Do tego potrzeba silnej obecności NATO w krajach regionu. Czy perspektywa szybszej reakcji wojskowej jest wystarczającym odstraszaczem? Można dyskutować. Niemniej Polska może czuć się ciut bezpieczniej a oficjalne uznanie Rosji za zagrożenie dla NATO należy uważać za jakiś postęp.

Jeszcze słabiej Sojusz reaguje w sprawie Ukrainy. Poza rytualnym oburzeniem wydzielono wsparcie w wysokości 15 mln euro dla pomoc wojskową dla Kijowa. To suma tak śmieszna, że nawet nie warto tego komentować. Zachód obawia się, że jakiekolwiek szersze wsparcie może wywołać jeszcze silniejszą odpowiedź Rosji i szuka raczej porozumienia, godząc się z porażką militarną Ukrainy. Wygląda na to, że porozumienie to będzie podyktowane przez Kreml i bez wątpienia będzie zakładało uznanie tzw. separatystów – nie  Rosję – za stronę konfliktu.

Skończy się na tym, że zgodnie z obawami Donbas stanie się tym, czym dla Mołdawii jest Naddniestrze, czyli obszarem teoretycznie należącym do Ukrainy, ale znajdującym się poza wszelką kontrolą Kijowa. I to obszarem stale destabilizującym sytuację w kraju. Zamrożenie konfliktu sprawi, że Rosja wycofa się nieco ze swojej agresywnej polityki, a Zachód z czystym sumieniem będzie mógł powiedzieć, że wszystko wraca do normy. W Newport prezydent Francji już zapowiedział, że zawieszenie ognia na Ukrainie pozwoli wrócić do dostaw okrętów wojennych dla rosyjskiej marynarki. Zachód i Rosja będą mogły sobie pogratulować. Ukraińców nikt o zdanie pytać nie będzie.