Tomasz Walczak

i

Autor: super express

Tomasz Walczak: Pokojowy Nobel rozmieniany na drobne

2013-10-11 21:20

Z roku na rok z coraz większą konsternacją obserwuję, komu norweski parlament przyznaje pokojową Nagrodę Nobla. Co prawda w tym roku nie było tak groteskowo jak w przypadku Baracka Obamy, ONZ czy Unii Europejskiej, ale czy nagroda dla kolejnej instytucji jest godna prestiżu, którym jeszcze cieszy się pokojowy Nobel?

Nie twierdzę, że Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) to równie martwa instytucja jak ONZ. Wręcz przeciwnie, zasługi tej działającej w cieniu organizacji dla likwidacji arsenałów tego rodzaju broni masowego rażenia są imponujące. Dzięki wysiłkom OPCW przez 16 lat jej istnienia udało się zlikwidować 80 proc. deklarowanej broni chemicznej, broni, z którą od czasów I wojny światowej bezskutecznie próbowano walczyć. Wszystko to prawda.

Moje wątpliwości budzi jednak to, że to właśnie bezosobowa instytucja otrzymuje pokojowego Nobla. Zawsze uważałem, że siłą tego wyróżnienia jest to, że wręczane jest konkretnym osobom i to nie takim jak prezydent Obama, Al Gore (były wiceprezydent USA bezskutecznie walczący z globalnym ociepleniem), Matti Ahtisaari (fiński dyplomata i mniej lub bardziej skuteczny mediator w konfliktach międzynarodowych), czy Jimi Carter (jeden z najbardziej bezbarwnych XX-wiecznych prezydentów USA). Chodzi o takich ludzi, którzy w walce z reżimami ryzykują zdrowiem i życiem, aby zmienić swoje kraje w jak najbardziej demokratyczne państwa. Siła rażenia takich wyróżnień jest ogromna. Ogromna jest również symboliczna ochrona, którą dzięki takiej nagrodzie uzyskują, a to chyba najważniejsze. Nawet najbardziej szalony dyktator nie ważył się do tej pory skrzywdzić noblisty.

W dzisiejszym świecie takich zagrożonych dysydentów nie brakuje i wsparcie dla nich byłoby czymś pożądanym. Daleko szukać nie trzeba. Za naszą wschodnią granicą odsiaduje wyrok Aleś Bialacki, który ze swoim stowarzyszeniem „Wiasna” pomagał prześladowanym przez białoruski reżim. Poza Europą takich osób można znaleźć na pęczki. Zamiast więc honorować instytucje, które bez tej nagrody sobie poradzą i ich urzędników, którzy siedzą sobie najczęściej w zaciszu gabinetów, lepiej nagradzać tych, którzy działają na pierwszej linii frontu. Oprócz ochrony, to mandat do działania i wyraz międzynarodowego uznania dla ich wysiłków. Aby zdać sobie sprawę, jaką to ma siłę, wystarczy przypomnieć sobie Nobla dla Lecha Wałęsy. Czekam więc na koniec tej farsy z pokojowym Noblem, bo jeszcze kilka takich werdyktów jak tegoroczny i nikt już poważnie nie będzie tej nagrody traktował.

Nasi Partnerzy polecają