Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny Tomasz Walczak

Tomasz Walczak: PiS spoczął na laurach

2016-08-13 7:00

Runął kolejny mit dotyczący polityki społecznej. Po tym, jak się okazało, że 500 plus napędza konsumpcję, a więc i gospodarkę; po tym, gdy runęła narracja, że transfery pieniężne dla obywateli zachęcają do masowej ucieczki z rynku pracy (mamy najniższe bezrobocie od ponad dwóch dekad), teraz okazuje się, że beneficjenci 500 plus wcale nie wydają otrzymanych pieniędzy na alkohol, ale przede wszystkim na podstawowe potrzeby czy edukację.

Od dawna przekonuję na łamach „Super Expressu”, że bieda to nie patologia. Że ludzie, którzy cierpią nędzę ekonomiczną, wcale nie są bezrozumnymi stworzeniami z opowieści naszych liberałów. Wprost przeciwnie – to ludzie bardzo racjonalni, którzy wiedzą, na co wydać pieniądze nie gorzej od swoich bardziej majętnych rodaków.

Biorąc to wszystko pod uwagę, należy przyznać, że cała narracja kontestatorów aktywnej polityki społecznej państwa się sypie. I dobrze. Po latach ultraliberalnej polityki społecznej, oznaczającej właściwie brak zainteresowania państwa obywatelami, przyszedł w końcu czas, by odwrócić trend. 500 plus jest elementem odwracania wektorów dotychczasowej polityki. Szkoda, że w zasadzie jedynym. Trudno nie pozbyć się wrażenia, że PiS spoczął na laurach po wprowadzeniu świadczeń na dzieci. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w zasadzie przestało być miejscem, gdzie się wykuwają nowe idee, i jedyne, co resort minister Rafalskiej robi, to odcinanie kuponów od sukcesu 500 plus. PiS może i zrozumiał, że Polacy chcą państwa opiekuńczego, ale zupełnie nie rozumie, że takie państwo to nie tylko jeden program, ale cały system naczyń połączonych, który wymaga całościowej wizji, kompleksowo rozwiązującej problemy społeczne. Wiele grup wykluczonych (seniorzy, opiekunowie osób niepełnosprawnych) nie może się doczekać zainteresowania MRPiPS. Patologiczny rynek pracy nadal jest miejscem wyzysku pracowników harujących na umowach śmieciowych, bez ochrony Kodeksu pracy i bez egzekwowania jego zapisów na korzyść osób mu podlegających. Wprowadzanie minimalnej płacy godzinowej i podwyższanie pensji minimalnej to zwykła przyzwoitość, a nie progresywna polityka. Ta niemoc nie powinna jednak zupełnie dziwić. Za robienie polityki społecznej biorą się bowiem ludzie, którzy ani jej nie rozumieją, ani niespecjalnie w nią wierzą.

ZOBACZ: 500 plus. W Szczecinie wydali bony zamiast pieniędzy