Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: PiS-owski marsz jest OK, ale...

2014-12-12 22:33

Trudno zrozumieć ostatnie głosy oburzenia, że oto Jarosław Kaczyński skrzykuje swoich zwolenników i zamierza przemaszerować ulicami Warszawy, lansując swoją partyjną propagandę. Że robi to 13 grudnia? Co z tego? Czy nie po to mamy demokrację?

Wbrew tym, którzy wściekają się, że Kaczyński w sobotę przyjedzie podpalać Polskę, podchodzę do sprawy spokojnie. Koniec końców każdy w tym kraju ma prawo zorganizować manifestację pod hasłami, jakie uzna za słuszne. Nie wiem, czemu odbierać to prawo PiS, nawet jeśli ma zamiar głosić, że w Polsce sfałszowano wybory, z demokracją III RP ma tyle wspólnego ile zwykły jabol z winem i nie ma się na to wszystko żadnych dowodów poza widzimisię prezesa. Jeżeli czucie i wiara w spiski i desperacja polityczna PiS mówi do kogoś silniej niż mędrca szkiełko i oko, to świetnie. To nawet budujące, że w naszym kraju chce się komuś przyjechać z drugiego końca Polski, żeby spacerem bronić spraw, które ten ktoś uznaje za słuszne. Dla tych, którzy odmawiają prawa PiS do demonstrowania mogę tylko sparafrazować słynną wypowiedź Jacka Kuronia: nie odmawiajcie innym prawa do demonstracji, organizujcie swoje. Wyjdźcie na ulice i powiedźcie głośno, że PiS opowiada bzdury. Nie ma się więc co na ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego obrażać. Robi to, co każda partia, której się nie wiedzie – szuka wszelkich sposobów, żeby zaznaczyć swoje istnienie.

Jedyny problem, jaki mam z jutrzejszą demonstracją jest taki, że gremialnie zapisały się na niego niektóre tytuły prasowe i paru hierarchów kościelnych. Hierarchom daruję złośliwości, bo się w końcu z poparcia wycofali (podobno Watykan stracił cierpliwość). Niemniej szczególnie media uważam za strażników demokracji i doping dla klasy politycznej, żeby była skuteczna i realizowała politykę, biorącą pod uwagę interesy obywateli, a nie wąskich elit. A tu mamy ludzi, którzy resztkami autorytetu środowiska dziennikarskiego chcą wspierać jedną partię polityczną. Jestem głęboko przeciwny upartyjnieniu mediów i jeśli ktoś chce być agitatorem partyjnym, niech się do jakiegoś ugrupowania zapisze, a jak nie, niech się nie dziwi, że odmawia mu się miana niezależnego dziennikarza. Na nic wywieszanie swojej niezłomności na sztandary, kiedy jak Wałęsa z Maryją w klapie, ostentacyjnie maszeruje się z legitymacją prasową w pierwszym szeregu z politykami i w ich interesie. Nie odmawiam oczywiście i dziennikarzom, i kapłanom bycia obywatelami i popierania tej czy innej formacji politycznej. Jeśli chcą iść z PiS, proszę bardzo, ale jako prywatne osoby. Wtedy na szwank wystawiają jedynie swoją reputację, a nie reputację całego środowiska dziennikarskiego i Kościoła.